And when it comes to...
Kolejne zwycięstwo... Małe, ale zawsze coś... Umówilem się z Moniką na jakieś spotkanie w bliżej nieokreślonej przyszłości. Zapytałem po prostu ją przed matmą, czy ma trochę czasu w weekend. Powiedziała, że niestety nie, bo jedzie na jakąś wycieczkę. Ponowiłem pytanie, ale teraz o to, czy w ogóle znajdzie dla mnie troszkę czasu... Uśmiechnęła się i zapytała, czy może mi odpwiedzieć kiedy indziej... Akurat wchodziliśmy do klasy... może brak czasu...? A może nie chciała mi nic powiedzieć...?
Tak czy inaczej wierzę w to, że niedługo sięspotkamy z dala od szkoły, ludzi, którymi zawsze tak bardzo jest otoczona, z dala od całego zgiełku. Jednak kiedy teraz o tym myślę, nie mam żadnego pojęcia, co mógłbym jej powiedzieć... Tak... to, co czuję... Dziewczyna bez dwóch zdań się przestraszy. Ja bym się przestraszył, gdyby ktoś umiał wylać na mnie to, co sam do niej czuję... Chyba powiem to w najprostrzej dla niej i siebie formie: powiem jej jak to się zaczęło... W którym momencie... choć sam dokładnie tego nie wiem...
Qrwa, zawsze ejst tak, że za dużo myślę. Nawet teraz mam dziwne uczucie, którego w sobie nienawidzę - jakbym sam przewidywał to, co się zdarzy, wszystko to, co najgorsze, a to co miłe, przyjemne, to, co mogłoby się wydażyć, jakoś oddalam na dalszy plan, którego już nie zauważam. Bombarduję się myślami typu: "to się nie uda, nie dasz rady", etc. Nieznoszę tego mnie. Niewiedząc co ona o mnie myśli wmawiam sobie, że to nei ma szans, choć wczesniej się męczyłem, żeby do tego wszystkiego, co jest teraz, dojść. Nie ma to jak facet...
Coraz bardziej narasta we mnie obawa przed tym, jakie będą nasze stosunki jezeli coś się nie uda. TO, co było z moją ex, też z tej klasy, to pomyłka. Choć teraz nie jestesmy wrogami, to nie jest już jak kiedyś... Zawsze coś się zmienia. Już teraz, jak powiedziałem Monice, że mi się podoba, nie ma tego, co było keidyś. Z jakim utęsknieniem i niemalże namacalnym sentymentem wspominam te niewinne przytulanki w szkole... Kiedy ją pocieszałem, kiedy pomagałem... Teraz tego nie ma... Już nie ma przytulenia... Cholera, sam neiwiem dlaczego. Może sam się tego w jakiś sposób boję? Jakbym myślał, że to mogą odebrać inni. Przecież wcześniej nie miałęm tej dziwnej obawy, tego irracjonalnego strachu... A może nie chcę, aby Ona to odebrała w jakiś opaczny sposób...? Jakbym rościł sobie do niej jakieś prawo... Dammit, zamotane to wszystko, gubię się...
Może po prostu nie nadaję się do trwałego związku...?
Z odpowiedzi rodzą się kolejne, większe pytania...
Dodaj komentarz