Bez tytułu
Piszę, bo mam chęć, bo mi to pomaga, bo daje swobodę na tak krótki czas...
Rozmawiałem dziś na gg z Sylwią, po raz kolejny. Jednak dziś było inaczej, lepiej. Porozmawialiśmy sobie jak za starych, dobrych czasów. W pewnym momencie rozpoczęliśmy dość poważną rozmowę, o zaufaniu, przyjaciołach, itd. Naprawdę dawno, jeżeli w ogóle kiedyś, nie rozmawiałem z nikim w ten sposób. Zastanowiłem się dlaczego. NIe wiedziałem. W pewnym momencie Sylwia zapytała mnie, czy nie ufam swojemu jednemu, dobremu kumplowi. Odpowiedziałem jej, że nie. Nie, żeby zrobić jakiś sentymentalny nastrój, czy wykreować siebie jako wielkiego męczennika, idącego samotnie przez życie - taka po prostu jest prawda. Zdałem sobie właśnie sprawę, że nikomu nie ufam tak w 100%, bardzo niewielu osobom w ogóle ufam. Zaufanie to uczucie, to zjawisko, którym obdarzam bardzo małą ilość osób. Nawet Monice nie ufam, chyba nie mam podstaw.
Jednak rozmawiając z Sylwią puściłem kontrolę nad swoimi tajemnicami do pewnego czasu. Porozmawialiśmy jak przyjaciele. Jednak nie chciało mi się wyjaśniać jej niektórych rzeczy, związanych z moją nieufnością do ludzi. Rzeczywiście, kiedyś była osoba, z którą normalnie mogłem rozmawiać na kazdy temat. Był to mój cioteczny brat, z którym niegdyś miałem całkiem niezły kontakt. Znajdował się w bardzo podobnej sytuacji, rozumiał mnie, a ja go. Jego starzy także się rozwiedli, mały buntownik, który nie rozumiał świata i otaczających go spraw, jednak pragnął je zmienić za wszelką cenę, chciał poprawy stanu rzeczy, ale na próżno.
Teraz, kiedy już prawie z nim nie utrzymuję kontaktu, a kiedy przydałby się jak nikt inny, nie ma go. Wraz z wiekiem problemy narastają tak bardzo, nawarstwiają się jeden za drugim. W takim momencie przydałaby się jakaś dusza, z którą możnaby było porozmawiać, wyżalić się, popłakac, która by nie patrzyła na te łzy, ale starałaby się pocieszyć, poznać kłopot i doradzić. Brak, pustka. Trzeba radzić sobie samemu... A może ja nie chce pomocy, a ona leży tak blisko mnie? Nie... chyba nie... Poczekam i popatrzę...
Dodaj komentarz