Bez tytułu
Uczucia jednak nie zawsze są miłe, nie zawsze tym bardziej da się je opisać zwykłym określeniem...
Można je upośledzić, zamknąć w bardziej, lub mniej, przybliżone ramy, podciągnąć pod coś podobnego...
Zdarza się też, że trzeba zużyć wielu słów, ażeby nakreślić trójwymiarowy obszar emocji...
Nachodzi niekiedy człowieczą świadomość uczucie, jakoby podobne do krzyku... wewnętrznego...
COś, co miałoby rozerwać, potłuc i rozsadzić delikatną porcelanę naszych uczuć... Jakby czysta destrukcja, tsunami, przewalająca się przez poukładane na ogół prawidła, rządzące naszym jestestwem...
Coś takiego pojawia się i znika... Zostawia zgliszcza, jakby uwolnione z pierwotnego płomienia Westy...
Chce się coś zrobić... ale co? Naprawić? Bezsens. Więc niech się dowiedzą! Krzycz, krzycz człowieku, jeden z drugim! Jednak zwykły krzyk okazuje się tylko delikatnym pomrukiem... romantycznym szeptem przy tym, co chciałoby się z siebie wyrzucić...
Próbujesz więc to objąć, ogarnąć rozumem, zrozumieć przyczynę, błąd i skutek... ale nie udaje Ci się; zdajesz się błądzić, szarpać puzzle układanki, które tworzą nierozerwalną całość, spójną i silną. Nie dasz rady oderwać jednego kawałka, wziąć w dłonie, powąchać, pochylić pod światło, wyczuć fakturę tworu i postarać się zrozumieć przynajmniej tą małą część całości... Próbujesz się czegoś innego... ale nic innego już nie ma... zostajesz ze swoimi myślami; odbijasz się od nich, od kolejnej zdążając do następnej...
A little bit confused...
Dodaj komentarz