Bez tytułu
Poranek taki jak lubię - leniwy... kąpiel... kawka... literaki... może coś na blogu się stało, jakaś rewolucja, może kasę rozdają... niestety nie...
Wcześniej już myślałem, że można by wreszcie zacząć kompletować papiery na studia... więc zacząłem... ale nigdzie nie było zastrzeżenia, że przy tym jest mało biegania. A więc najpierw poszedłem do szkoły, po jeszcze kilka kartek potrzebnych do wypełniania na studia... okazalo się, że pierwsza karteluszka jest za free, ale za następną zapierdalają zeta okrągłego... potem chciałem iść do fotografa, odbić kilka zdjątek - spotkałem po drodze znajomą, która mi powiedziała, że potrzebne jest jeszcze świadectwo, a raczej jego kopia poświadczona przez szkołę, czytaj - sekretarkę. Rzeczywiście o tym zapomniałem. Ale jakby tego było mało, zapomniałem też zaświadczenia ze szkoły, że nie mam dałna i innych chorób, zabraniających mi pobieranie nauki. Czyli szkołę odwiedzałem ogólnie trzy razy... skleroza nie boli, ale nabiegać się trzeba. Gdzieś po drodze trafiłem do tego fotografa, załatwiłem też kopie świadectwa, kopie deklaracji językowych, kopie formularzy, blankiety do wypełnienia przez lekarza, że nie mam dałna (wczoraj się nie udało go dorwać), ogólnie wszystko prawie:)
Na dziś zostaje jeszcze dorwanie fotek, za które miła pani od razu wyrwała kasę, no i przepchać się między babkami, umierającymi i obłożnie chorymi do lekarza po zaświadczenie... i lux...
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz