• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Bez tytułu

Hyhym, Kochanie dziś przyjeżdża. Nie jest źle, nie powiem, nie jest źle... stęskniłem się sobie i o. Teraz należy mi się nieco czasu z Nią... i Jej ze mną ofkoz...
Mam dziś z niewiadomych powodów bardzo dobry humor. Może nie tyle humor, co nastawienie do życia...
Może dlatego, że piosenką przewodnią dzisiejszego dnia jest It`s my life Bon Dżowiego...?
Kawałek słyszał bankowo niemalże każdy, swego czasu kawałek był rzeczywiście gęsto puszczany w mass mediach.
Zapewne zależnie od nastawienia człowieka, ten kawałek pozwala wyzwolić naprawdę pozytywne emocje. Pochwala indywidualizm, neguje potknięcia nadarzające się po wyborze swojej własnej drodze... i o to właśnie chodzi... żeby robić tylko i wyłącznie to, na co ma się ochotę, nie kierować się czyimś życiem, ale próbować tworzyć własny scenariusz... i co? I nie przejmować się, jeśli coś nie wychodzi... normalne przecież jest, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, porażka jest częścią składową każdego sukcesu; nawet, jeśli nie odniesiona przed chwilą, zasmakowana wcześniej czegoś nas nauczyła. I ma uczyć. Swoja, bądź cudza. Największym jednak plusem kawałka Bon Dżowiego wg mnie jest to, że próbuje walczyć z życiowym marazmem, z nostalgią, dekadentyzmem i fatalizmem. Ostatnio też próbuję to robić... tłumaczę sobie, z niezłym skutkiem, że nie ma sensu się przejmować przyszłością... bo i nie ma. Zależnie od tego, co mamy, a chcemy mieć coraz więcej, mamy więcej powodów do zmartwień. Teoretycznych. Mamy samochód? Martwimy się, że nam go rozwalą, ukradną radio, czy coś jeszcze innego... Jesteśmy na studiach? W wymarzonej szkole...? Boimy się, że ją stracimy, że nas wywalą, że coś się nie uda... Ok, w samochodzie ukradną radio... ale to tylko przedmiot, odkupi się go kiedyś... ze szkoły wywalą...? A czemu mają wywalić? Zrób tak, żeby nie wywalili, ucz się tak, żeby nie mogli wywalić... i nie przejmuj się, że może się stać to, czy tamto; żyj tak, jak chcesz; jeśli coś nie wyjdzie - trudno, nie przejmuj się. Jeśli żałujesz, napraw to i wróć do poprzedniego stanu rzeczy, o ile się da. I idź dalej wcześniej obraną drogą. Albo szybciej wybiegnij myślą nad to, co może się stać i spróbuj zrobić scenariusz, który temu zapobiegnie... w odpowiednim czasie wciel go w życie i być może uda się...? Ale po jaką cholerę męczyć i tak zmęczony problemami mózg tym, że coś się może stać? Jasne, że może... ale myśląc o tym na pewno temu nie zapobiegniemy! Zamiast myśleć, zrób. To czyny mają moc sprawczą, nie myśli. A rzeczy niedotyczące nas nie muszą być przez nas roztrząsane; mogą, ale jeśli zaczynają nas męczyć, nie lepiej im odpuścić...?
Tak w ogóle nie wiem po co się produkuję... i tak zrobicie to, co chcecie...
09 grudnia 2005   Komentarze (2)
slonecznik
09 grudnia 2005 o 21:48
hmm, czyżbyś też był ofiarą związku na odległość? swoją drogą - świetna notka. większość życia walczę z tym, by nie gdybać, nie myśleć nad rzeczami, na które nie ma się wpływu tylko po prostu działać. niekiedy myślenie nie przynosi nam nawet żadnych sensownych wniosków... pozdrawiam
Gothard
09 grudnia 2005 o 17:06
Jak najbardziej! Sam dostrzegam to teraz ze bez sensu jest męczyć się jakimiś głupotami. Zawsze może stać się coś złego. Klucz w tym żeby jesli coś się ewentualnie stanie, móc powiedzieć że dokonałeś wszystkiego by temu zapobiec. Po to ludzie się starają. Mam nadzieje że sie dobrze bawiłeś:P

Dodaj komentarz

Chaos_angel | Blogi