Bez tytułu
Z cyklu opowiastek studenckich:
Niedawno była zerówka z ekonomii. Pisali wszyscy, podzieleni na dwie grupy. Umówiliśmy się ze znajomymi, że podzielimy się zagadnieniami do opracowania. Facet był tak uprzejmy, że pozwolił nam legalnie ściągać (nie pytać o przyczyny, taki jego sposób nauczania). Wszyscy więc mieliśmy identycznie zrobione zagadnienia.
Po oddaniu prac, tzn. ogłoszeniu wyników okazało się, że znajoma, która pisała w pierwszej grupie zerówkę, zaliczyła przedmiot na 4. Nie byłoby notki, gdyby się okazało, że ja nie zaliczyłem. Teraz dalikatny kontrast - koleżanka 4 (słownie: cztery), ja - 2 (słownie: dwa). Teoretycznie - praca koleżanki dwukrotnie lepsza od mojej. Wykładowca mówił nam jeszcze, że jeśli praca będzie na 2,5 - podciągnie do 3. Żeby zaliczyć. Więc nie miałem nawet nędznego 2,5. Przypomnijmy - te same notki.
Ryk żalu: nie uważam się za geniusza z ekonomii, ale i nie uważam się za tępego człowieka. Biorąc pod uwagę fakt, że MIAŁEM teoretycznie ODPOWIEDZI na pytania ze sobą i mogłem z nich korzystać myślę... myślę... i wymyśliłem, że coś tu jest nie tak. Na 4 wymagane pytania napisałem na 4 (do wyboru z sześciu). Z tego wniosek się kolejny nasuwa - chyba powinienem to zaliczyć. Teraz kolejna rzecz, przychodząca na myśl: powód. Otóż doszukałem się kilku rzeczy. Raz - siostra (sprawdzała wyniki) mogła źle spojrzeć i odczytać nie tą rubryczkę, relatywnie - na moją niekorzyść. Jeśli to się potwierdzi - jak psa zajebię. Dwa: mogłem napisać na pracy zły nr indeksu - opcja bliska zera. Trzy: ktoś mógł zobaczyć moją pracę i bez czytania stwierdzić, że jest... nieczytelna. Fakt, nie szczycę się w kurwę jebaną kaligrafią, dlategoż pisałem jebanym w serce drukiem, żeby nie wkurzyć sprawdzającego. Opcja... 20% na spełnienie. Cztery: sprawdzający miał zły humor. Prawdopodobieństwo duże. Pięć: naprawdę nie napisałem nic sensownego, opcja kurwa nie wiem jak prawdopodobna.
Kiedy myślę 4 vs. 2 dochodze do wniosku, że chyba siostrze jednak główka spadnie;) Muszę się jeszcze dowiedzieć jak poszło koleżance, z którą pisałem normalnie egzamin. Pytania mieliśmy prawie że identyczne. Jeśli ona zdała... to już w ogóle nie podchodzić bez kija...
jasny gwint !
pozdrawiam !
Dodaj komentarz