Bez tytułu
Poranek... ze słońcem, które samo nie wie, czy już wstało, czy może jeszcze nie, jakby zabłąkało się gdzieś na niebie i nieśmiało oświecało grunt, badając, czy to przypadkiem nie tu powinno się znajdować...
Powietrze... chłodne, jakby widoczne gołym okiem, cała jego masa i struktura, pojedyncze elementy i wszystkie razem...
Jazda autobusem... i jeszcze ten charakterystyczny dźwięk silnika...
Patrzę... kurwa, napisy po niemiecku... zamiast napis stop widnieje Halte Wunsch... ja pierdolę... - myślę sobie. - Nie robię!
I element nieodzowny... brak porannej kawy, charakterystyczny moment zamykania oczu i utrzymywanie ich rozwarcia samą siłą woli. W myśli krzyczący głos: - kurwa szybciej, dojeżdżaj do końca, bo jak tu jeszcze posiedzę to normalnie zasnę...
Wysiadka jednak była koło McDonald`a, nie na jakimś zajebanym zadupiu, z którego ni huj nie wiadomo jak wyjechać, a co gorsza wrócić...
Niedawno koleżanka z klasy (jakoś to lepiej brzmi;)) powiedziała, że jej facet jedzie do Hiszpanii, do pracy. A dokładniej rzecz biorąc jakoś to niedługo będzie. Załatwiła mu pracę, podzwoniła po ludziach i ten wypada niedługo. Powiedziała, że potem do niego tam zasuwa, może też się tam zahaczy. Dodała, że szef jest Polakiem i pogada z nim, jeśli chcę. Załatwi taką samą pracę (jak mówiła, warunki naprawdę niezłe). Stwierdziła, bo pytaniem tego nazwać nie można było, że pewnie jak miałbym tam przybyć, to tylko z moim Kochaniem. Potwierdziłem...
Niestety Kochanie wymaga konkretów... a weź tu i konkrety załatw...
Co do napisów po niemiecku, to też przyprawiają mnie o mdłości.
Dodaj komentarz