Bez tytułu
Zarówno Ona, jak i ja, nie przechodziliśmy go jeszcze.
To właściwie coś nowego, świeżego,
nieodkrytego
coś, po czym można poruszać się po omacku, zdając się, bardziej czy mniej na podpowiedzi innych...
Ale nie zawsze ściąganie do dołu pomoże...
Niekiedy trzeba zaufać sobie, postawić wszystko na jedną kartę.
Spróbować, inaczej nic się nie uda...
Po co wtedy mówić codziennie, dzień za dniem, że ma się obawy, że coś się nie uda, że wszystko weźmie w łeb?
Ja niby tego nie wiem? Że niby wiem na 100%, iż wszystko potoczy się po mojej myśli? Ofkoz, że nie; tylko głupi się nie boi.
Ale strach sam w sobie nie rozwiązuje niczego. Wręcz przeciwnie. Sprawia, że małe dotąd problemy urastają do rangi nierozwiązywalnych, trywialne znalezienie mieszkania zaczyna przerastać lot na Marsa...
Ale i to się udaje, choć nie jest łatwo, można tego dokonać. Wszystko jest przeciwko nam? Co z tego? Dopóki jesteśmy razem, dopóki to wszystko ma sens, jest po co się starać, nieprawdaż?
Żadne z nas dwojga nie szło jeszcze tą ścieżką, ale bezwarunkowe ściąganie w dół, miast bezwarunkowej pomocy - nie daje nic pozytywnego. I właśnie wtedy, kiedy najbliższe osoby powinny człowieka wesprzeć, okazuje się, że tej pomocy właśnie nie można dostać...
Najlepiej zrobić komuś wyrzut, że jest nie w sosie, że brakuje mu humoru... Do pocieszenia? Daję nadzieję ludziom; sobie nie pozostawiam żadnej
Jednak ja nie mam zamiaru tego tak zostawiać. Doprowadzę to do końca bez względu na koszty.
I w końcu okaże się...
Dodaj komentarz