Bez tytułu
U dołu; nie wiem jak, nie wiem dlaczego, nie wiem po co... ująłem na moment Jej rączkę, jakby w geście powitania. Jakby mi ją podawała, jak kumpela, jak kumpel. Nie potrząsnąłem klasycznie, po prostu zacisnąłem swoją dłoń na Jej. Tyle, z okruchów życia tylko tyle wyłowiłem.
Kurwa, zmęczyłem się. Nieprzeciętnie. Kiedy Jej nie widziałem, jakoś się trzymałem. Było we mnei uczucie, wspomnienie, było wszystko. Ale to "wszystko" czeka tylko, aż po raz kolejny Ją zobaczę. Wtedy zaczyna się jakaś reakcja łańcuchowa. Mój ból odżywa, uśmiech gdzieś znika; zaczynam myśleć, przetwarzać, sam nie wiem co robię, ale jestem stracony dla innych. Wyłączam się.
To wszystko nasila się, kiedy widzę Ją taką... radosną. Zawsze jest wesoła, może nie szczerze, ale się śmieje. Nie chcę odgadywać już tego Jej szczęścia, nie mam siły.
Siedziałem na matmie; myślałem. Wreszcie jest - będe mógł Jej dać to, "co o Niej napisałem". Bedę mógł dać jej część bloga. Pomyślałem, że nie jest tego warta. Pomyślałem, że się tylko przed Nią wygłupię. Co zmieni to, że pozna resztę moich myśli...? Że pozna moje najskrytsze pragnienia, z których większość by drwiła, co z tego, że pozna moje marzenia, kórych zapewne nie zrozumie. Pozostaję sam w sobie, sam ze swoim bólem, z bólem, którego nie dam rady opanować. Jest wprawdzie parę osób dokoła mnie, do których mogę się zgłosić o pomoc, ale chyba nie chcę tego. Nie chcę z kimś rozmawiać i Niej. Nie zrozumieją, bo nie rozumieją. A mi nie chcę się tego wszystkiego tłumaczyć. Za bardzo to boli.
W pewnym momencie myślałem, że to, co poczułem, to rzeczywiście jakieś zauroczenie. Poza tymi całymi skomplikowanymi myślami, pomimo tego wszystkiego przebiegła mi przez głowę kilka razy taka myśl - człowieku, ty nie kochałeś, to kolejne z twoich zauroczeń. Nawet udało mi się w to uwierzyć. Przez moment miałem tą wiadomość za pewnik. Z jednej strony troszkę mnie to bolało - jednak nie kochałem, z drugiej strony czułem się szczęśliwy, że udało mi się w jakiś sposób od TEGO uciec. Teraz widzę, że nic mi się nie udało, a to nie było żadne zauroczenie. Już nawet nie chcę mówić, że to miłość. Jeżeli tak ma wyglądać, to nie ma w niej nic pięknego. Tylko cierpienie. Jasne, bez miłości nie ma cierpienia. A może miłość to synonim cierpienia...?
Ostatnio oglądałem na jakimś damskim kanale jakiś program. Nie ważne jaki. Było dwóch braci, jeden podrywacz, obracał panny jak chciał i ile chciał. Drugi, bliźniak, nie. Ten drugi znalazł dziewczynę. W wieku 19 lat ją spotkał i jak to sam powiedział, po kilku tygodniach wiedziałem, że chcęz nią być na całe życie. Takie rzeczy dają mi siłę. Dają mi siłę i dają mi duży powód do cierpienia. Takie wielkie słowa w takim wielku, takie wielkie wybory na początku młodego życia. Chciałbym go dokonać z wzajemnością. Kurwa, jak boli...
Teraz chciałbym to cofnąć. Ten cały czas. Wyciąć 3 miechy z życia, połączyć. Żeby wypadło to wszystko, to moje uczucie, żeby sięnie rodziło, żeby Słoneczko nie znaczyło dla mnie aż tak wiele. Boli... namacalnie boli. Namacalne są też łzy.
Pisałem kiedyś, że warto było. Już nie wiem czy warto było. Pokochałem Ją, fakt. Kocham Ją, fakt, co bym nie mówi, co bym nie pisał, i nie myślał, prawdąjest, że Ją kocham. Jednak zatracilem po drodze coś bardziej... czystego. Pisałem kiedyś do Joaśki, że najważniejsza w życiu jest przyjaźń, ważniejsza od miłości. Nie wierzyłem w to. Teraz chyba chcę wierzyć, a nie mogę. Tak czy inaczej utraciłem możliwość przytulenia Jej, utraciłem możliwość bezinteresownego przytulenia. Tak, to takie przyziemne, nic nie znaczące, ale wiele bym dał, żebym mógł teraz poczuć przy sobie Jej ciało.
Denerwują mnie. Denerwuje mnie w klasie jedna osoba, no, dwie. Akurat jest to jedyna para w mojej klasie. Patrzę na nich. Co prawda koleś jest totalnei zdominowany przez nią, ale nie obchodzi mnie to. Patrzę na ich domniemane szczęście, które jest jeszcze bardziej złudne, niż moje najśmielsze marzenia i boli mnie to. Stawiam się w ich sytuacji. W jej oczach jest takie.. jakby jakaś dziwna satysfakcja, kiedy na mnie patrzy. W sumie chyba nie byłem tej dziewczynie jakiś czas temu obojętny; była dziewczyną dobrego kumpla, przez szacunek do niego nie tykam jej. Nie obchodzą mnie, oprócz Niej.
Dodaj komentarz