Bez tytułu
Wczoraj, piątek. Jakiś taki dziwny dzień, lekko luźny. Zaczynałem wczoraj ferie, tak, jestem z tej ostatniej partii... Ale mam tą satysfakcję, że zaczynam, a część z Was już je skończyła, albo właśnie kończy:)
Tak czy inaczej, na siódmej lekcji wczoraj miałem sex, a właściwie "wychowanie do życia w rodzinie". Przeważnie chodzi tam mało ludzi. Poszedłem. Było nas w sumie trzy osoby. Plus nauczycielka. Poszedłem zobaczyć co tam słychać od zeszłego roku. Poza beznadziejnym towarzystwem było nieźle. To chyba przez nauczycielkę, baba dodatkowo uczy u nas ruskiego, całkiem fajna. Mozna z nią pogadać na różne tematy, raczej nei ma tabu, no i baba nie boi się mówić. Gadaliśmy o różnicach między facetami a kobietami. Poza tymi wizualnymi, większy nacisk kładziono na te psychiczne, na te wszystkie różnice w zachowaniu. Coś wyniosłem z tej lekcji, nawet dużo.
Dlatego reszta dnia była spędzana pod silnym wpływem emocji, dobrej emocji. Miałem jakąś dziwną nadzieję, na lepsze jutro, na lepsze Kochanie. Zwyczajna nadzieja, jakaś silna, jednak nadal nadzieja. Myślałem, że już jej nie mam, że się wypaliła, znikła. Jednak nie, jest ciągle. Może się odrodziła...? W międzyczasie zadziałała poczta walentynkowa w szkole. Ofkoz dostałem walentajnę od Niej. Wszystko byłoby okej, znaczy i tak było, ale byoby jeszcze bardziej, gdybym nie słyszał słów koleżanki, która powiedziała o Kochaniu, że się musiała nieźle wykosztować na te walentynki. Nie łudziłem się, że tylko ja dostanę kartkę od Niej. Nawet to chyba rozumiem. Walentynki nie zawsze znaczą dla ludzi to samo. Akurat dla mnie znaczą wiele, dlatego nie posłużyłem się infrastrukturąszkolną do przesłania mojej kartki, a użyłem do tego klasycznej metody - pana w niebieskim gajerku na rowerze. I zapłaciłem za to 1.25 zł, jakbym mu dał w pysk:) Nieważne... tak czy inaczej karteczka poszybowała do Niej. Chyba jednak nie doszła na dziś. Szkoda.
Napisałem dziś do Kochania całkiem odważnego SMSa. Napisałem coś w stylu: "Kocham Cię, wiem, że się skazuję tym na ból, ale to uczucie, Ty jesteś tego warta". Odpisała potem SMSem, że chciałaby odebrać ode mnie swoją rękawiczkę, którą jej podprowadziłem jakiś czas temu. Napisała, żebym wyszedł przed blok, kiedy puścli mi sygnał.
Jako ten twardy, poszedłem w podkoszulce i qrtce na kilkustopniowy mróz około 10 min przed czasem.... Czekałem do 20:10. Miała się pojawić. Trzy minuty potem poczułem wibrowanie w kieszeni. Dowiedziałem się, ze będzie o 20:20. Myślałem, że przymarznę do gruntu w tej podkoszulce. Wreszcie przyszła. Widziałem, że miała inaczej ułożone włosy, tak jakoś... inaczej, może nawet ładniej. Dałem jej rekawiczkę. Ten ostatni po Niej pachnący ślad. Szkoda. Zapytałem, dlaczego ta rękawiczka jest taka dla niej ważna. Powiedziała, że się stęskniła za nią. Skłamała, według mnie, że jej pasuje do szalika. Zastanawiam się, skąd ta rękawiczka. A raczej od kogo. Powiedziała po chwili, że nie wie co mi powiedzieć w związku z SMSem, którego do Niej wysłałem. Wyciągnąłem z kieszeni dyskietkę z fragmentem bloga, którą nosiłem jakiś czas. Wręczyłem Jej. Wiele już nie mówiliśmy. Wstałem z ławki i zmarznięty jak mało kiedy poszedłem do domu, Ona poszła do knajpy, w której umówiła się z koleżanką z klasy, moją, zaryzykowałbym stwierdzenia, przyjaciółką.
Na "sexie" baba powiedziała, że kobieta lubi być zdobywana. Kobiety, lubicie? Na walentynce napisałem jej obok słów: Moje zycie bez Ciebie jest pusta jak ta kartka" cośw stylu: "Podobno kobieta lubi być zdobywana, postaram się Cię zdobyć"; jeżeli nie wiedziała co odpowiedzieć po skromnym SMSie, to zastanawiam się co się z Nią stanie po przeczytaniu zawartości dyskietki. Sam to czytałem jakiś czas temu, kiedy wybierałem z całości ten przedział czasu, który Jej dotyczy. Jutro się prawdopodobnie spotkam z Nią i innymi ludźmi odnośnie jednego projektu. I zapewne nietrudno będzie się po Niej dowiedzieć, czy przeczytała to wszystko.
Dodaj komentarz