Bez tytułu
Już nie pamiętam, kiedy ostatnio pisałem notkę o tak nieprzyzwoicie wczesnej godzinie...
Jak wczoraj rozmawiałem z Elką, powiedziałem jej, że zapewne dziś dopiero pojawi się nowa notka, i to z powodu Moniki. No i tak właśnie jest.
Szkoła, poniedziałek... Nudny, jak zawsze.. trochę szary... Ale cenię sobie te wszystkie małe drobiazgi wyniakjące z tej i późniejszej pory roku... mianowicie takie coś, jak jasne słońce, wstające na długo przede mną, które jasnymi promykami zalewa(ło) pokój; śpiew ptaków miast jebanego jęczenia budzika, które doprowadza do nerwicy. Lubię te małe rzeczy...
W szkole jak to w szkole. Pierwsza lekcja minęła szybko; kartkówa, która zajęła całą lekcję.. Potem poszedłem z kilkoma osobami sprzątać swoją osobistą klasę, bo niedawno był mały remoncik...
Czyściliśmy sobie ławki z gum do żucia... normalnie poezja..;) Widzialem na swoje oczy wszystkie rodzaje gum, poprzyklejane do ławek i krzeseł...Pobawiliśmy się w to jakieś dwie lekcje... Ofkoz nie opisywałbym tego, gdyby nie było tam Moniki. Była.
Ale "coś" się zmieniło... Choć dalej trafia mnie szlag, że przytula się do osób w klasie, a tą osobą nie jestem ja, to jakoś inaczej na nią patrzę, coraz inaczej. Już tak strasznię nie krwawię. Jest może jakaś rana, ale goi się. I sięzagoi. Patrzę na to jakoś obiektywniej. No, może nawet nie patrzę...
Kiedy wzięła od qmpla komórkę z aparatem, zaczęła robić fotki; z jedną osoba, z drugą, ze mną.
Powiedziała, żebyśmy sobie zrobili fotkę. Podszedłem do niej, odsunęła od nas nieco aparat. Objąlem ją delikatnie, przytuliłem do siebie. Poczułem... w sumie za wiele nie poczułem. Po prostu przytuloną, pachnącą Monikę. Fotka. Po wszystkim... Jakoś... lepiej jest, fajnie jest. Stopa obniżyła się z górnolotnego uczucia, do kumpelstwa...? Muszę o przetestować... sprawdzić. Albo dam to do zrobienia komuś innemu; pozostawię to czasowi.
A teraz idę się przekimać, ta godzinka snu w plecy coś mnie zbiła z tropu.
Ela, pamiętam co mi wczoraj mówiłaś, może coś napiszę.
Dodaj komentarz