Bez tytułu
Życie się chyba na mnie uwzięło... Wiedziałem, ludzie to problemy, mimowolne problemy. Dokładnie te, których nie chcemy... Skąd ten wywód? Zacznijmy od przeszłości, kiedy próbowałem nie spotykać sięz ludźmi, mieć z nimi jak najmniejszy kontakt. Ofkoz człowiek dorasta, zmienia się, albo ktoś lub coś wymusza na nim znmianę. Zacząłem się widywać z ludźmi. Automatycznie zaczęło przybywać mi zmartwień, nie tylko swoich, także cudzych. Podsumujmy to, co się dzieje teraz: nie wiem co czuje do mnie Monika, jeżeli coś do mnie czuje; nie wiem co czuje do mnie Iza, nie wiem co do niej czuję. Wydaje mi się, a raczej ona sprawia wrażenie osoby raczej... "lubiącej chłopaków", choć nie chodzi mi o to, że się puszcza. Wyjeżdża do mnie z textami, które słyszećby chciał każdy normalny facet. Nei pwoiem, że ja ich nei chcę słyszeć, jak każdy jestem próżny, może nawet bardziej niż inni. I lubię tą próżność, tak na marginesie.
Dziś dodatkowo rozmawiałem na gg z kilkoma osobami. Ważniejsze to jeden z qmpli, których znam już jakiś czas. Zaczęliśmy rozmowę w tych szkolnych sprawach, jak matura, studia, etc. Trochę mnie to denerwuje, bo jeszcze nie wiem co chcę w życiu robić... Potem rozmawiałem z innym qmplem z klasy. Zaczęliśmy też jednąz cięższych gadek, wyszło na tematy, które nas aktualnie gryzą. On mi powiedział o dziewczynie, którą prawdopodobnie kocha, powiedział o swojej chorobie, a raczej o to zahaczył (o której zresztą nie wiem nic). Ja mu powiedziałem o Monice, o tym co czuję do niej, o tym, że ją kocham... Napisałem mu to na gg, aż sam się zdziwiłem, kiedy to pisałem, aż mi zawirowało w głowie. Jednak pryznałem się mu do tego, i chyba sobie też....
Dodaj komentarz