Bez tytułu
Znowu mówisz...? Że znowu popadnę w to szaleństwo...? Śmierć potrzebuje życia, żeby istnieć. I choć je zwalcza, to nie może go zniszczyć. Bez jednego elementu nie ma przeciwnego, a bez istniejących przeciwności nie ma sensu życia. Co by było, gdyby nie było śmierci? Zresztą zawsze tego chciewliśmy... a co się stanie kiedy osiągniemy nie-umieranie? Życie stanie się niczym, napewno nie cudem, którym jest teraz...
Tak samo, jak śmierć potrzebuje życia, podobnie mężczyzna potrzebuje kobiety. "Nie potrzebuję mężczyzn"... "Po co mi baby?"... szczyt hipokryzji i zakłamania...
... Wszystko dąży do połaczenia... do związania mistycznymi więzami, stwarzającymi coś niezwykłego, wymykającego się zwyczajnym metodom poznania... tak naprawdę nie do poznania. Tylko wybrani wiedzą o istnieniu tego zjawiska...
Miałem figurkę... sam ją stworzyłem... ulepiłem jak Bóg ulepił człowieka i miałem nad nim kontrolę jako Bóg miał kontrolę nad człowiekiem. Ale tak, jak człowiek sprzeciwił się boskiemu nakazowi, kiedy ten tylko odjął ręce z aury człowieczej, tak samo moja figurka, kiedy zdjąłem z niej baczne ręce, zaczęła wysychać... pojedyncze kropelki wody zaczęły zciekać z wilgotnej, glinianej masy... Zamknąłem oczy, a między mnie i figurkę wkradł się niewidzialny niszczyciel wyrywający powoli, lecz konsekwentnie, kolejną część trzymającej wszystko wody... chyba tego nie zauważyłem... lekki powiew, wionący ciepłym tchem zaczął mnie otumaniać, zdradzać, tak i figurka... we wspólnym tańcu zaczęli się nawzajem niszczyć, dziwne piruety i pląsy zaczęły zmieniać się ze śmiesznych w poważne, w straszne, w demoniczne... Gliniany ksztalt, wyschnięty go granic możliwości, z tchnieniem mojego życia zaczął się rozpadać; gubił kolejne fragnemty ciała, które skladałem z graniczną pieczołowitością. Wiatr nadal nim miotał w wesołych harcach; nie było w tym nic złego... To po prostu brak wyobraźni w konsekwencjach...
I co z tego, że się rozpadła...? Jeśli dobrze się bawiła... a może powinienem to zatrzymać? Nie być obojętnym...? Ale czy miałem prawo umrzeć jej tak, jak chciała...?
Wzrok... spojrzenie... piękno... czyste, nieskazitelne... po prostu piękno... kobieta... ona jest pięknem... ona jest życiem... życie to piękno...? Wzrok... spojrzenie... piękno... po raz drugi podobne, ale nie to samo... juz nie takie... piekne..? Piekno w życiu z naszego życia, w części naszej części. Znowu spojrzałem na nią... taka piękna... choć nie tak utopijnie piękna, jak kiedyś... to nadal piękna... jakby piękno samo w sobie... piękno, dla piękna... A gdyby tak to piękno było dla...?
Życzenia... życzenia składane pięknu... w dzień piękna... mojego piękna... uśmiechające się piękno w klasie od angielskiego... piękniejsze piękno...? Może nawet nie życzenia...? Powtarzające się słowa... "naj"... "naj"... "naj"... najlepszego... życie i piękno zbliżające się do mnie... zapach włosów... zapach perfum... ciepło na dłoniach... na sobie... blisko, bardzo blisko... tak blisko, jakbym chciał... włosy na twarzy... szeptane słowa... szczęście, które gdzieś ucieka, odganiane przez myśli... mógłbym zastydz i się nie ocknąć... gdyby nie proste słowo "nie"... wiele by się zmieniło... wtedy święto piękna byłoby świętem.. świata... małego, swojego światka.... cmok... cmok... kolejne buziaczki... cmok... klasyczne... bez... uczucia...? szczęście odganiane przez myśli... wzrok nauczycielki... i moje myśli "a patrz się na nas...". Dziękuję... nie ma za co...? Nie, nie ma za co...
Doczekać do piątku... niech się coś stanie... niech ktoś coś zrobi, żeby cokolwiek się stało...
Dodaj komentarz