Chory [znowu]
Choć troszkę lepiej, nawet mama powiedziała wczoraj, że dziś jutro do szkoły lepiej żebym się wybrał [jasne, na kosmiczny test z gegry z przemysłu, którego bez ściągi nikt normalny nie napisze]... więc w planach jest jeszcze jeden, jutrzejszy dzień zwolnienia domowego, a w piątek - niech stracę - pójdę na te 3 lekcje, z czego z dwóch ucieknę klasycznie jak zawsze...
A więc suma summarum jest taka, że nie byłem w szkole 3 dni, podczas których były już dwa totalnie niepotrzebne sprawdziany z matmy i fizy, których nie pisałem ofkoz i wydaje mi się, że jeśli ich nie napiszę, nie stanie się za wiele... w końcu to przedmioty, z których planuję mieć 2 x 3, tych planów raczej nic na gorsze i lepsze nie zmieni, więc nie ma się co pieklić...
Choć prawdę mówiąc, wracając do samego przeziębienia, myślałem, że to wszystko będzie nieco ciekawsze... w noc z niedzieli na poniedziałek myślałem, że urodzę, jak spałem. Nie wiem fizjologicznie jak, zwyczajnie miałem przeczycie... intuicja... pewnie dlatego kobitki mają ją lepiej rozwinięte, co i tym przykładem popieram waszą rację, drogie panie. Tak czy inaczej tak mnie napier... szyja, że zdzierżyć nie szło w żaden sposób. Ani spać, ani czytać. Normalnie paranoja. Nic, warzywo. Chyba musiałem to przewiać jakoś, ale zastanawiam się jak... przeważnie noszę kurtkę..;)
A więc jako chora osoba, obłożnie - dopowiedzmy, muszę spadać na Gliniarza z Beverly Hills... Męczyć chorobę i siebie.
Jutro korki... przekłądane na jutro. 2x jutro. Czyli całe dwie godziny. Choć nawet szybko mijają... postanowiłem wziąć za nie 15 zeta / godzinę. Dużo/mało? Jak mówicie? Tak czy inaczej będę musiał doprowadzić się jutro do porządku... szkoda... a tak fajnie było nic nie robić... Wielcy ludzie żyją w brudzie...
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz