Normalnie wszystko mnie wqrwia...
No real, nie ma prawie że takiej rzeczy, która nie wyprowadzałaby mnie dziś z równowagi... A więc:
- wqrwia mnie to, że Marta, z któą miałem pobyć jakiś czas kiedy ta była ze znajomymi na domq, większość czasu spędzała z nimi, choć prowokowałem ją do 'intymności'... na dodatek jak na złość ciągle kręciła się koło mojego brata... myślałem, ze jednak możemy coś do siebie czuć.. ale to moje 'trzecie oko' po prostu wyłapuje to jej uczucie, którego ochłapami mogę się życić, kiedy ona czuje się odtrącona przez jego królewską mość... I wqrwia mnie wizja zobowiązania wypływającego z jej słowa 'miłość', kierowanego w moją stronę. Mój charakter chyba zabrania mi na akcje w damskim kierunku, kiedy słyszę/widzę takie słowa... to po prostu jakiś absurd...
- co do mojego braciszka to, nie mówię, że go nie lubię, ale mógłby sobie pojechać już do domu. Qrwa całymi dniami mam do na karq. Ani nie mogę nic zrobić, bo to brat jest, ani umówić się z nikim, bo brat jest... jasne, że można zabrać go ze sobą, ale są przecież na tyle... intymne spotkania, że przyzwoitka nie jest potrzebna.
- Wqrwił mnie fakt, że nie mogłem się spotkać dziś z Natalką.. nawet nie wiem, czy tu o niej wspominałem... ale tak czy inaczej coś może z tego być.. i nie koniecznie 'kiedyś'... ofkoz dziś mieliśmy umówione spotkanie... co prawda sceneria dla mnie dość 'niekorzystna'... oto nie wiem jak wyglada dziewczyna, mam iść do niej do domu, choć kompletnie nie wiem gdzie mieszka (poza tym co mi mówi), i w ogóle pełen wypas. Tak czy inaczej wiem, że się jej podobam... i to trzyma jeszcze moje nerwy na ostatnich wodzach.
- Wqrwiła mnie dziś matka, która wpadłą po pracy i zobaczyła nie pozmywane naczynia... ofkoz od razu najazd, że nic w domu nie robię.. aż mi się z nią kłócić nie chciało.
- Ale najbardziej dziś wrwił mnie qmpel. Normalnie mistrzostwo świata.. mało kto potrafi mnie wyprowadzić z równowagi tak, jak on... sqrwysyn jeden... najpierw umawiamy się na sesję... jest ok.. mówię mu, że muszę wziąć brata ze sobą, ale ok, brat jak go znam będzie siedział w kącie, popatrzy na naszągrę i pewnie sobie pójdzie w chuj... ofkoz qmpel musiał wyskoczyć z gamą 'ale', że to niby nieodpowiedni motyw, że będzie nas rozpraszać, że sesja miała być poważna a on swoimi komentarzami będzie rozpraszać wszystkich... ofkoz na końcu dodał delikatne stwierdzenie, że nic nie ma do mojego brata i to chyab ja oskarżam go o to, że on oskarża o coś mojego brata:/ Ale jakby tego było mało, to przed tym wyskoczył z textem, żeby iść na mecz miejskiego zespołu. Ofkoz mówię mu, że nie, ze nie chce się ani mi, ani bratu, że mamy zaraz obiad, że brat chce się wykąpać... no i oczywiście riposta, że zawsze tak jest, że jeśli jest coś, to nie idę, że jakieś niestworzone rzeczy... wychodzi na to, że jestem ostatni.. kurwa, nienawidzę, jak ktoś mnei mierzy swoją miarą... normalnie paranoja.. odzywają się wtedy we mnie nagromadzone przez życie pokłady nienawiści, furii... po prostu nie podchodźcie do mnei bliżej niż na odległość 10 kroków... w takich momentach rozumiem co znaczy motyw, kiedy wzorowy ojciec i mąż zabija swoją rodzinę. Wiem co to jest niekontrolowana złość. I dalej na sesji wqrwia mnie prawie tak samo jak rzecz poprzednia motyw, kiedy ktoś narzuca mi nieodwołalnie swoje zdanie... no niesamowita sprawa, gdyby nie o kilka osób za dużo, po prostu zbluzgałbym qmpla. Kurwa chyba próbuje mi pokazac, jaki to on jest męski z tym swoim całym ego, siedemnastoletnią bródką, z którą wygląda jak ostatni cieć i zaadoptowanymi zdolnościami przywódczymi... i ten jego text, coś w stylu 'rozgryzłem (mnie), on robi tak i tak, a ja wiem dlaczego'... no qrwa paranoja...
Oto jest Tao krzyku w próżnię - wylewania złości...
Dodaj komentarz