Notka z serii ambitnych
Moje życie w dzień roboczy wygląda bardzo ciekawie, bo następująco:
- śpię, co łączy się z czasem wczorajszym - nocorankiem - i dzisiejszym, to jest rankodniem;
- wstaję... a to już sprawa niesamowicie ciekawa, gdyż otwiera mi podwoje całego, zajebiście ciekaweo dnia;
- wstałem - mycie się, śniadanie i kurwa gnicie samemu na chacie;
- granie, oglądanie, jedzenie, spanie...
I tak na okrągło... wydarzeniem niepomiernym stało się wczorajsze wyskoczenie do szkoły. Podobno trzeba było tam zasuwać z ksiażeczkami wojskowymi (huj ich wie po co), przy okazji podbiłem sobie legitymację, co by się może przydała na wakacje (są jakieś upusty dla uczniów na przejazdy autobusowe?), a na końcu poszedłem sobie jeszcze pięterko wyżej i zmolestowałem historyka o moją ksiażkę, którą mi chyba ukradł;) Poza tym poględziliśmy o maturze; nagadał mi, że jak sprawdzał prace okazało się, że banda matołów, nikt nie wie o co tam się rozchodzi, przeważnie średniawe wyniki, a z rozszerzonego to już w ogóle horror. No i członek, co się będę przejmowac, w końcu on nie sprawdzał mojej pracy:)
A dzisiaj znowu urozmaicenie - wznawiane są korepetycje u dzieciaka, do którego chodziłem wcześniej. Muszę się z tą kobietą rozliczyć za wcześniejsze lekcje... i tyle... może se jeszcze dziśpójdę do biblioteki, książki oddam...? Normalnie chyba se to w pamiętniku zapiszę, takie cholernie doniosłe wydarzenie... hm.. w sumie już zapisałem. No i nie ma co robić;P
Pozdrawiam nudzących się... tych nie też.
Dodaj komentarz