Pięciodniowy exodus, część czwarta
Muszę tylko wysłać kolesiowi z allegro sprzęt, który ode mnie kupił.. nieco się z tym ociągam... zostawię sobie to na jutro:)
A Ptysiek już jutro przyjeżdża... wcześniejszym dyliżansem, wypas:) Czekałem, czekałem i się prawie doczekałem... nawet dzień minął jakoś bez zgrzytów... o dziwo spr z WOSu nie był taki straszny, dało się to napisać. Ale po napisanym sprawdzianie (skończyłem przed czasem), Ryszard wyskoczył do mnie z textem, że mam iść do klasy informatycznej i przegrać mu fotki z aparatu na płytkę (a co, mamy tak wypasioną salkę, że nawer kompy z nagrywarkami DVD są, nie pogadacie, wiaro!). No więc poszedłem... akurat jakieś dziewczyny miały lekcje... tylko wlazłem.. podszedem do babki z textem, że ja od Ryśka, że podobno z nią gadał... no i ok, jakaś panna od razu chciała mi kompa odstępować, ale powiedziałem, że niestety potrzebuję takiegoz nagrywarką... i niestety dziewczątko się zasmuciło...;) Zrobiłem co miałem zrobić w kilak minut, babie opadła szczęka chyba że w tym tempie... trudno, ona ze starej szkoły jest;)
Potem była fiza... a jak! Baba z textem do mnie, żebym szedł na miasto dla niej po kabelek od drukarki... dała pół gola, dała model drukarki i raźno posunąłem w miasto... ofkoz nie od razu do sklepu. Poszedłem najpierw do matki, pogadałem trochę, potem do celu mojej wielkiej podróży. Wróciłem pod koniec lekcji.. a co!
W ten osot sposób stałem się chyba szkolnym (klasowym) chłopcem na posyłki ds. informatyki.
Ale to ofkoz tylko dodatek. Teraz się cieszę z tego, że jutro mam 3 lekcje (prawie że ustanowione normalnie, za zgodą nauczycielki [ucięte z normalnych siedmui lekcji]). Więc po tych cholernych 3 lekcjach pójdę załatwię sprawę z allegro, uprzątnę nieco w pieczarze (vel pokój), a potem tylko czekać... czekać. Wreszcie będę mógł się nacieszyć normalnie:) Dlatego nie wiem, czy jutro notka będzie:) Ale że i tak nikt tu nie zagląda - nie będzie za wiele łez.
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz