Pytania o północy...
Tak... I po piątku. Koniec tak samo niezauważalny jak i początek. Źle, nie lubię, kiedy mam świadomość, że nie zrobiłem czegoś, czego nie mógłbym zapamietać podczas leżenia w łóżku. Przegrana bitwa...? Może...
Jutro sobota. Ciekawe czy coś się stanie. Niby mam się spotkać z Izą, ale to raczej faza projektów, niż rzeczywistych planów. Choć gdybym chciał, to raczej nie byłoby problemów z ich urzeczywistnieniem. Nawet dziś coś rozmawialiśmy o tym w żartach... Że niby mamy się zejść jutro... znaczy dziś, bo już 5 nimut po dwunastej... Choć te jej żarty pewnie różnie wychodzą. Jak na przykład ten z sexem przez spodnie... Dość dziwnie jest pytać drugą osobę, czy chce siękochać przez spodnie, znaczy dla mnie jest to dziwne, raz ze względu na to, że to oferuje dziewczyna, dwa, samo wykonanie. Przez spodnie...? To jak jeść cukierka przez papierek. Przyjemność średnia. Jednak w każdej chwili jest możliwość wyjęcia go z papierka i rozsmakowanie się w jego słodyczy. Osoba niecierpliwa rzuci się prawie od razu na niego, początkowo, kiedy wkładał go do buzi w papierku, nie czując jego smaku, rozrywając na strzępy dzielącą go od upragnionej słodkości granicę. Rzeczywiście, jest we mnie obawa, że mógłbym tak postąpić, wbrew sobie i jej. Ale regóły gry niejako dyktuje ona, choc nie do końca. Nie patrzę teraz jednak na przyczyny, ale na możliwe następstwa, których nie do końca mogę się spodziewać.
Zresztą, nie ma co gdybać. I bez sensu jest przejmować się wszystkim dookoła. Tak... wcześniej tego nie robiłem. Początek roku był taki udany, bo izolowałem się od tych wszystkich przemyśleń. NIe wracałem do tego, co zrobiłem danego dnia, czy było to dobre, czy złe, nei obchodziło mnie to. I cieszyła mnie też lekkość ducha, która temu towarzyszyła.
Trzeba będzie postarać się do tego wrócić...
Dodaj komentarz