Spierdalaj z mojego serca
Dawno nie bylo żadnej notki... ale co tam...
I nie chodzi o to, że nic się nie działo, bo działo się dość sporo. Po prostu nie miałem ochoty tego opisywać, wolałem, żeby to we mnie sfermentowało...
Nie będę opisywać każdego wydażenia z minionego tygodnia, za wiele by tego wyszło. Poza tym nie chce mi się;)
Warta wspomnienia jest jednak impreza na 18 kolegi, którą przygotowaliśmy w kilka osób. Pobyłem na tej imprezie "przy" Monice, jakbym mógł na nią popatrzeć "z boku". To jest fakt, żadnych rewelacji, itp. W pewnym momencie jednak znów dałem jej do wiadomości, że mi zależy... Dałem, choć w niedługim czasie miało się to diametralnie zmienić. I się zmieniło... Ale po kolei.
W kolejności były rozmowy z Poohem;) Całkiem ciekawe... zresztą co ja tu będę się rozpisywać:)
W szkole, chyba w piątek, siedziałem sobie na hiście, która była ostatnia w związku ze zmianami planu z powodu matur. Monika pisała jakiś zaległy sprawdzian. Pisała, do momentu. Popatrzyłem, jak zaczęła ściągać. Wcześniej mnie to nie drażniło. Ale w tej chwili mialem ochotę po prostu powiedzieć facetowi, że ta zrzyna. Nie wiem dlaczego... może dlatego, że wydawało mi się kiedyś, że jest inna od tej całej masy... a tu takie pospolite zachowanie... Od razu na myśl przyszedł mi artykuł, który czytałem chyba w jakiejś prasie. Było coś o wykształceniu w Polsce; że niby jest wysokie, ale fikcyjne, że 80% ludzi pomaga swojej nauce ściągami bądź kopertami dla nauczycieli (teraz będzie zrzędzenie). Rzeczywiście w Polsce tak jest. Kurwa, gdzie się nie spojrzy - ściąga się. Dajmy na to matury; nie wiem jak jest w innych miastach, ale u mnie na matury się idzie chyba już tylko po to, żeby ściągnąć. To już jest tradycja, ludzie się prześcigają w tym, kto ile wniesie więcej ściąg, kto więcej ściągnie. Tak samo jest w szkole. Też się ściąga na potęgę. Jednak na maturach, kiedy rozmawialiśmy z nauczycielami, siędzącymi w komisjach, było mówione, że daje się nawet ściągać uczniom, żeby Ci zdali egzamin dojrzałości. I potem Ci sami ludzie, którzy dają ściągać, dziwią się, że w Polsce jest tak, jak jest. W stanach ściąganie chyba jest przestępstwem, jak dobrze pamiętam. U nas jeszcze do tego daleko...
A jeśli miałbym patrzeć na, np. swoją klasę chyba nie ma osób, które nie ściągają nagminnie. No, dobra, pochwalę się, że sam nie ściągam. Jakoś kłóci się to ze mną. Tylko czemu w takim momencie dziewczyna, która siedzi za mną na sprawdzianie z gegry, obładowana ściągami od góry do dołu, pisze coś tam sobie, a raczej próbuje ściągnąć, ma na następnej lekcji do mnie pretensje, że nie pomogłem jej i wyszedłem 15 min przed dzwonkiem, kiedy mogłem jej jeszcze podpowiedzieć?
Właśnie chyba dlatego odezwały się we mnie takie wyraźne uczucia, kiedy popatrzyłem w tamtym momencie na Monikę. Kiedy jeszcze usłyszałem, jak kolesiówa przede mną odwraca się i mówi mi, że muszę jakoś dać Monicę kartkę z odpowiedzią na jakieś tam pytanie, bo ona nie wie... To co, że tamta siedziała dokładnie w przeciwnym rogu sali, przy biurku faceta. Takchciałem tą dziewczynę zjebać, że głowa mała... powstrzymałem się. Mam to w dupie, niech robią co chcą.
Boli mnie też jeszcze jedna osoba w klasie. Ta, z którą toczę nagminny bój. Całkiem fajna osóbka, bardzo zależy jej na wynikach w nauce. Właśnie, wynikach. W pierwszej klasie naprawdę mi tym imponowała; teraz jednak ją rozgryzłem. Wtedy się uczyła na te przedmioty, na których wiedziała, że będzie pytana, albo sama chciała się zgłosić. Na sprawdziany też się tam uczyła, albo nie. W tym roku widzę u niej ciągłe ściągi... trochę mnie to boli... ale widzę też, że nie jest taka twarda (koniec zrzędzenia [na ten temat?]).
Wczorajszy dzień... Normalny dzionek. Umówiłem się z kumpami na zakrapianą sesję. Poszliśmy do jednego z graczy na działkę. Całkiem miłe miejsce, przy towarzystwie litra wódy. Usiedliśmy na drewnianych ławach międz którymi stał dość niski stół. Zaczęliśmy grę... od toastu;) Po jakimś czasie pękła pierwsza półlitrówka. Jak na mnie była nędzna. Gra zaczęła się rozluźniać. Ale to nic. Bylo dość fajnie. Aż wreszcie Mistrz Gry i jeden gracz odeszli gdzieś się od... załatwić. My z kumplem chwyciliśmy za Żołądkową Gorzką (tm). Ściągnęliśmy z gwina po łyku, sprawdzając smak... Ludziska, kto nie pił niech spróbuje... chlałem to bez zapoi.. Nie ma beznaziejnego posmaku wódy, a za to podchodzi pod jakiś słaby koniak... z czterdziestoma oktanami na pokładzie;) I w ten sposób po jakimś czasie wychlaliśmy z gwinciora drugą połówkę. To się już robi klasyk... chyba nie ma już na kieliszki..;) Albo robi się z tego zbędny element nie do zapamiętania i tak naprawde niepotrzebny.
Wczoraj... a raczej dzisiaj, bo już było po północy, jak to pisałem, skomponowałem bardzo wyraźnego SMSa do Moniki. Napisałem cośw stylu: "Monika, przepraszam, że Ci to mówię, ale nie jesteś i nigdy nie byłaś mnie warta. Jednak byłaś najpiękniejszą przygodą w moim życiu"... Zdaje mi się, albo to załtwi sprawę ze mną.
Coś miało się tu chyba jeszcze znaleźć, ale za dużo materiału na jedną notkęw głowie miałem. Poza tym dobrze jest mieć cośdla siebie... prawda Puszku...?:)
Dodaj komentarz