Sunset
Postanowiliśmy zawrzeć swoisty rozejm do czasu, aż jej chłopak nie przyjedzie... nie spotykamy się... choć ostatnio chciałem ją do siebie zciągnąć... wiadomo w jakim celu... Kiedy zapytała, czy chcę się z nią zobaczyć, żeby porozmawiać, zapytałem ją, czy my kiedykolwiek się spotkaliśmy po to, żeby porozmawiać... nie trzeba było wiele dodawać...
Sylvester będę spędzać z kumplami, ze swoim składem i z kilkoma innymi znajomymi... wszystko przobleczone atmosferą knajpy.. i poczucia, że niedaleko jest Emilka z tym swoim facetem. Traf chciał, że spędzamy Sylvka w tym samym miejscu. Ona, jak sama mi powiedziała, cieszy się z tego. A ja zastanawiam się co z tego może wyniknąć... wiadomo, że będą procenty... a po nich przeważnie wesoły.. niekiedy dość nieobliczalny... jeśli ten jej koleś mi się nie spodoba, albo zacznie się do mnie rzucać...? Zniszczę go tam... na dodatek będzie tak część mojego zajebiście wiernego składu... a raczej Grześ. Z tym chłopek po prostu mam zajebiste stosunki. ŁĄczy też nas wiele.. i jak zawsze, na imprezach... '***, jak coś się będzie działo, jak ktoś będzie się rzucać.. słowo i lecimy na huja...'. Tak, typowe męskie postrzeganie problemu:)
Jednak bardziej boję się tego, że... zacznę gadać z tym kolesiem. Z tym jej kolesiem. Może być ostry przekręt, kiedy powiem mu, co robiłem z Emilką.. nie wiem czemu, ale ona chce zachować to wszystko dla siebie, nie chce mu mówić o tym, co z nią robiłem i o tym, co ona robiła z innymi chłopakami podczas jego nieobecności w Polsce...
Z drugiej strony powiedziała mi, że chce z nim o tym wszystkim pogadać, że on potem znowu wyjedzie, a ona nie chce tak żyć (właśnie zauważyłem po tych akcjach u mnie). Z jednej strony jej nie rozumiem... z drugiej strony też nie.
Fakt faktem, że teraz się nie spotykamy. Trochę mi się to nie podoba, bo brakuje mi tej fizyczności... tak, samej fizyczności. Chyba, chyba napewno, nic do niej nie czuję. Wiem, że się jej podobam, to mi w jakiś sposób starcza. To, że jej nic nie brakuje też nie jest bez znaczenia. Poza tym, kiedy jesteśmy sami, ma tak kokieteryjny, uwodzicielski, niemalże kurewski sposób bycia, że w takich momentach zapominam o bożym świecie... I wspólnie spędzone pięć czy sześćgodzin mijają niezauważone...
Spodobał mi się ten motyw, kiedy powiedziała, że on znowu wyjedzie. Ciekaw jestem kiedy to nastąpi...? Podobno planowali razem ferie zimowe.. ale inne w tym jest prawdy - nie mam pojęcia. I jak na mnie to nie wypali. W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby i teraz ten ziomuś nie przyjechał do Polski... ot, takie przeczucie męskie... Jednak co będzie, kiedy on wyjedzie..? Ona znowu przyjdzie do mnie, jakby poszukiwała pocieszenia? Zapewne...
Rozmawiałem z nią pewnegoczasu na temat sexu.. mówiła mi, że już z nim to robiła... powiedziała, że kiedy on przyjedzie, od razu to zrobią... powiedziałem, że jeżeli ma związane ze mną jakieś plany, będę mieć opory będąc tego świadom. Po prostu mam jakąś blokadę, kiedy myślę o osobie, z którą jestem, a którą niedawno posuwał jkiś inny koleś... sex to nie tylko uczucie fizyczne, to nie tylko zwyczajne 'tarcie'... to respons na psychiczne doznania między dwojgiem ludźmi. Jeśli dochodzi między nimi do sexu... do niczego więcej chyba dojść nie może...? To mnie hamuje...
Zauważyłem, ze próbowałem ją mieć na własność. Próbowałem ją w jakiś sposób odciągnąć od tego jej chłopaka... zastanawiam się teraz czemu...? Czy dlatego, że chciałem mieć dziewczynę? Przecież dokoła tyle innych dziewczyn... tak czy inaczej miałem u niej zwiększone szanse, ze względu, że się jej podobam.. ławiej było do niej dostrzec... jednak, kiedy się nad tym zastanawiam, my jesteśmy totalnie różnymi ludźmi, pochodzącymi z totalnie różnych środowisk, o totalnie odmiennych zainteresowaniach... to co nas chyba cieszy, to po prostu nasze towarzystwo, wspólne, wspólna fizyczność oferowane pieszczoty... tyle... Ja jej chyba właściwie nie chcę mieć za dziewczynę... poza tym zaraz się zaczynają studia (oby, ave matura z histy;))... A jeśli studia, to znaczy rozłąka... no i z drugiej strony... w Białymstoku Marta...
Koleżanka, z którą mam dość dobre stosunki, zapytała mnie swojego czasu, czy ja nie jestem jednym z tych 'prostych chłopów' (moje słowa), który kradnie dziewczyny innym 'prostym chłopom'... też się nad tym zastanawiam... jeśli patrzę na nią... chyba nie. A może to tylko moje usprawiedliwienia?
Dodaj komentarz