Wtorkowe wynurzenia
Otóż dokoła mnie, jak ścięte drzewa, kładą się pokotem wszystkie związki ludzi, których znałem. I tych, których nie znałem. Najpierw Emilka: najpierw z chłopakiem z Niemiec, potem miała być z innym, nawet coś z tego zaczęło kwitnąć. Zdechło śmiercią naturalną.
Koleżanka z klasy, jak czytałem na blogu, także dowiedziała się czegoś o swoim chłopaku. Choć chyba była w nim zakochana. Szkoda. W sumie mi ona wisiała ale szkoda, że tak się stało.
Nawet jedna osoba, z którą rozmawiam na gg, dziewczyna, o której wspomniałem w poprzedniej notce, również zrozumiała pewne rzeczy dotyczące swojej byłej połówki i rozstała się.
Wszystko to opiera się na zaufaniu. Nie ma co ukrywać, człowiek, któremu się nie ufa nie może być z tobą. Do tego dochodzi poznanie danego człowieka... na czym mu zależy, jaki ma charakter, wartości, oczekiwania od życia, etc.
W tym wszystkim niesamowitą rolę odgrywa szczerość. W rozmowie. W oczekiwaniach, jakie chcemy, by spełniła dana osoba. W tym, co robimy i mówimy.
Ale co się dzieje, kiedy zaufanie między dwojgiem ludzi zostaje zachwiane, powiedzmy dobitniej - kiedy znika? Dużej krytyce zostaje poddana szczerość, włącza się flashback i włyszymy, widzimy to wszystko co mówiła nam osoba... kłamstwa...? Być może. Niepewność.
A teraz dlaczego o tym wszystkim piszę...? Bo widzę, jak wszystkie związki dokoła się walą, sypią w gruzy, jedne osoby zarzucają drugim nieszczerość, zdradę, kłamstwa... i widzę, jak mój związek zaczyna się rozwijać. Wiem, że jestem jego istotnym elementem; to już nie jest dziecinna abstrakcja. Wiem, że ktoś tak jest, kto mi bezgranicznie ufa i kto wie, że tym samym uczuciem darzę tą osobę. Zrozumienie, wyrozumiałość, szczerość, zaufanie... Jednym smutek... innym radość. Coś ginie, żeby coś mogło powstać. Może coś lepszego, doskonalszego, trwalszego...? Nie mam pojęcia, ale będąc częścią tej konstrukcji, postaram się, aby pięła się w górę tak, jak tylko będzie to możliwe.
Rozmowy z Ptyśkiem dają mi pewność, że jestem tylko ja. Jeśli to okaże się nieprawdą, będę naprawdę bardzo zaskoczony. Jednak Ona nie jest taką osobą, która byłaby do tego zdolna. To siępo prostu nie może zdarzyć. Przynajmniej nie teraz. A jak to wygląda z mojej strony? Tak, że przeniosłem na rękach Monikę przez pół szkoły. Tak, że molestuję jej tyłek. Ptysiek o tym wie; zresztą nie o to w tym chodzi. Mianowicie, że nic innego poza przekomarzaniem się z Moniką. To też Ona wie.
Pod koniec wynurzenia... związek to jednak coś bardzo ważnego i wartościowego w życiu człowieka. To jednak również coś bardzo nietrwałego... co można bez najmniejszego problemu uszkodzić... a szkoda, bo wtedy nic już nie jest takie, jak dawniej...
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz