Występ
Przedstawienie. Jakieś takie... normalne. Dobrze, że oswoiłem się już nieźle z publicznością i występowanie nie sprawia mi takiego jak niegdyś skrępowania.
Kiedy przyszlośmy do DK przed przedstawieniem, żeby zrobić wszystko jak trzeba, dekoracje, inne duperelki, zobaczyłem moje Koachanie, jak wchodzi na salę. Była jakoś tak... umalowana:) Nieczęsto widuję ją z makijażem na twarzy, moje Słoneczko po prostu się nie maluje, i dobrze. Nie powiem, żeby mi sięto jakoś szczególnie spodobało, ogólnie nie lubię, jak młode dziewczyny się malują, na dodatek nieumiejętnie.
Kiedy jednak wróciłem z miasta, Kochanie już było przebrane w swój strój, ofkoz królewny. Naprawdę, kiedy ją zobaczyłem... Ech... pochłonąłbym ją w całości. Takiego cuda nie widziałem w życiu. Pięknie zrobione włoski, sukienka ślubna, tak doskonale podkreślająca jej kobiecość, nawet makijaż wydał mi się na miejscu. Powiedziałem jej, że wygląda ślicznie, podziękowała... Jak zawsze.
Jednak nie podobało mi się to, że musiała mówic do jakiegoś kolesia z klasy, że go pokochała, etc. Wiem, że to trochę dziecinne, ale jakoś nie czułem się z tym dobrze. Zastanowiłem się też, jak sam bym sięzachowywał, gdybym był na miejscu tego gościa. Raczej niezręcznie. Ech. Wolałbym jakąś poważną sztukę z Nią zagrać. Ale to tak na marginesie...
Dalej moje upiększone Szczęście nie może wyjść z głowy. Ech...
Dodaj komentarz