Thoughts...
Strasznie dużo mysli kłębi mi się w głowie. Tak było, kiedy zakładałem pierwszego bloga. Tak też jest i teraz. Choćjest ich tak mnogo, nie mogę konkretnie się zastanowićnad jakąś rzeczą. Wciąż mi uciekają, przesłaniają je nowe, inne, nowsze. Założyłem bloga, by właśnie dać ujście tym emocjom, stanom, czy jakkolwiek by to nazwać. Jednak narazie nie udaje mi się. Musi we mnie dojść do swego rodzaju przegrzania, jak w silniku. Wreszcie stanę na moment, krótki, a tyle znaczący, by potem znowu zacząć pracę, myśleć nad tym wszystkim...
Niedawno qmpel mi powiedział, że nie będzie już myśleć - ofkoz nie chodziło mu o te zwykłe myślenie, jakim otaczamy się na codzień, w szkole, pracy, etc. Gość po prostu nie miał już siły, aby się babrać w przeszłości, aby odgrzewać wspomnienia, które powracając ranią jeszcze bardziej, jak nocna zjawa nie dająca odpoczynku.
Sam też się zorientowałem, że nie ma co się rozwodzić nad przeszłością. Trzeba się z nią pogodzić. Ostatnio jestem w dobrym humorze. Napewno ma na to wpływ niezła pogoda, która zawsze mi w tym pomaga. Jednak dołączyłem do mojej receptury coś jeszcze. Przed końcem wakacji pomyślałem, racjonalnie, nieracjonalnie, tak, jak trzeba było. Udało mi się. Z większym zapałem podchodzę do różnych spraw, nawet do nauki. Choć jestem w klasie mat-fiz, wcześniej nie uczyłem się pierwszego z tych przedmiotów. Teraz mam do tego jakieś takei dziwne zacięcie. Nawet mi sięto udaje, biorąc pod uwagę to, że rok przedtem ledwo co wyciągałem...:) Do tego wszystkiego doszło coś, jakby postanowienie, a raczej podświadomy przymus. Przestałem myśleć o tym, co sięstało keidyś, co mnie gnębiło i wprawiało w zakłopotanie. Nie myslę już co było kiedyś z Anką, która teraz się ze mną uczy, co było z innymi dziewczynami, z innymi zdarzeniami. Po prostu do tego nie powracam.
Zdałem sobie sprawę jeszcze z czegoś. Mianowicie z tego, że należy traktować każdy dzień jak pojedynczą walkę, która jest naszą ostatnią. Aż chce się tutaj dodać, że należy każdy dzień cenić jak ten ostatni, ten, po którym będzie tylko pytanie: "Co dalej?". Jednak tego nie mogę w swoim przypadku powiedzieć. Głupotą czystą byłoby taką rzecz w życie wcielać, jeno zachowanie nasze wynikające z postanowienia owego mogłoby sprawić nie tylko nam, ale i innym krzywdę. To nie leży w mojej gestii, tak więc "tylko" bardziej zwracam uwagę na każdy kolejny dzień, będący batalią i zwycięstwem.