• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum grudzień 2005


< 1 2 3 >

Bez tytułu

Dziwnie...
Inaczej...
Pewien przemytnik, który podjął się przewiezienia większej ilości alkoholu, na którym miał całkiem nieźle zarobić - zawalił. Nie miał wystarczająco dużo czasu. Postanowił więc samemu zdziałać co trzeba, zmonotował więc z różnych substancji potrzebne mu chyba trzydzieści butelek likieru. W wyniku wypicia jego mieszanki zginęło 30 osób... kiedy policja rozgryzła całą sprawę i złapała sprawcę, przemytnika i postawiła przed oblicze sprawiedliwości, ten w zamyśleniu stwierdził:
To daje do myślenia...
29 grudnia 2005   Komentarze (2)

Bez tytułu

- Święta w pełni, można powiedzieć, że właśnie następuje ich przesilenie
- Ludziska się pozjeżdżali tak, jak powinni... tzn. w zamierzanej ilości...
- Ofkoz nie obeszło się bez łez, no bo jakie by to były święta w tej rodzinie...?
- Nie, nie moich... a przynajmniej nie w tej materii, o której myślę... tamte były bardziej rzewne... moje były wieczorem, w łóżku... święta jednak przytłaczają... co to za święta, które powodoują łzy...? Ale wystarczy pomyśleć o niektórych chwilach spędzonych razem i jakoś się lepiej... żyje...
- Dowiedziałem się też rzeczy, które mi bezpowrotnie zamknęły przed oczami duszy mojej pewną przyszłość, w którą wybiegałem, czerpiąc z niej całkiem niezłe pokłady siły... life... trzeba to załatwić inaczej...
- Do zakończenia świąt wystarczy przeżyć jeszcze jutro... potem wyjeżdża jedna siostra... rodzona niestety zostaje do 15 stycznia...
- Zastanawiam się jak się przygotuję do zerówki z ekonomii w sposób, jaki chciałem...
25 grudnia 2005   Komentarze (4)

Bez tytułu

Kiedy zjeżdża się rodzina, a kiedy jestem sam na wyjeździe, a potem wracam, już na miejscu czuję się, jakby ktoś mi przetrącił moralno - uczuciowy kręgosłup. Niekiedy boli.. i to mocno... Ciężar tego bólu spadł SMSowym krzykiem na Kochanie... czy zrozumiała...? Nie wiem, może...? Choć wątpię, sam tego do końca nie rozumiem...
Ale to jest osoba, przy której nie boję się płakać. Nie zdarza się to częso chyba, ale kiedy dusza się wygina w spazmatycznym cierpieniu, nie boję się, że pojawi się na twarzy jakiś fizyczny tego dowód... To miłe... i bezpieczne. Czuje się to bezpieczeństwo... Takie to kruche, wystarczy tak niewiele, by skrzywdzić, nawet nieświadomie, nie-fizycznie... fizycznie przecież też... o ileż te stworzonka (czyt. kobietki - przyp. autora) są od nas słabsze... A Ta daje mi tak wiele... tak wiele, za tak niewiele...
Dziś natomiast, koło... nie wiem której, rozdzwonił się dzwonek do drzwi... za nimi stał nikt inny, jak moje Kochanie... bardzo miłe zaskoczenie, podytkowane podobno wywiadówką i zabraniem się przez moją Dziewczynkę z rodzicami... Pobyliśmy więc moment u mnie, ku nieobecności innych domowników, którzych jest tu coraz więcej, a potem poszliśmy na miasto...
Połaziliśmy sobie po odieżowych, Kicia wybierała jakieś oobranka... w końcu, po chyba 1,5 h biegania wybraliśmy jedną bluzkę... nawet ładna, nie powiem...
Zaszliśmy po drodze do sklepu, który niedawno otworzyła znajoma... mówiła, że sklep jest mały... nie myślałem, że Tak Mały... obszar może 2 x 2 m... kiedy zaszliśmy z Kiciakiem, wybadałem w jej wzroku coś na kształt strachu... tzn. koleżanki... może sam go wydobyłem gdzieś tam z odchłani jej oczu, ale skądś to znam... jakbym widział nasz niemiecki Tannenhof... zamknie to niestety szybciej, niż otworzyła...
Koniec na teraz...
21 grudnia 2005   Komentarze (5)

Bez tytułu

Właśnie słucham sobie Fort Minor... nawet nie wiem co to jest, i wiedzieć nie chcę... fajnie się słucha i tyle wystarczy...
Byłem sobie dziś na popijawie ze znwjomymi... przyjechałą siostra z niemiec, więc w częściowo niemiecko-spolszczonym składzie wypiliśmy nieco...
Nie ważne kto, nie ważne jak i o co chodziło...
Była z nami pewna dziewczynka... też nieważne kto... była bardzo zamknieta w sobie, można powiedzieć, że ma trudne dzieciństwo... ale kiedy kolejnym razem wychodziliśmy z kuchni, 'wujek Marek' podsadził dziecko, żeby te mogło zgasić światło... chwyciłem dziewczynkę pod boki, podniosłem do góry... nie była taka ciężka, jakimi wydawały mi się w sumie dzieci tego wieku... To jakby skrzywdzone dziecko ucieszyło się, kiedy dokonało tego wielkiego czynu... poczułem się w jakiś sposób... lepszy...? Lepszy, bo mogłm komuś sprawić radośc, ot, takim sobie głupstwem...
Ale chyba byłbym gotów na moje dziecko... uczuciowo tak... psychicznie, tak... jeszcze tylko zostaje dojrzeć socjalnie... dać dziecku byt...
19 grudnia 2005   Komentarze (2)

Bez tytułu

No i niestety skończył się łikend... a szkoda, bo jak zawsze, ten co drugi jest całkiem przyjemny.
Po całotygodniowym chłodzie, wiejącym od mojego Kochania niczym wiatry Arktyki, dowiedziałem się wreszcie o co chodziło... tak, bo jest grudzień;). Ale to jednak nie to było główną przyczyną, z tego co mój mózg mi podpowiada... To jednak nie jest aż takie ważne... a przynajmniej nie umieszczę tego tutaj. Fakt faktem, że było i minęło...
Coś odmiennego: w sobotę, po wspólnej zabawie i odwiedzeniu Leviatanu, kupieniu ulubionego browaru, powróceniu w ostateczności do domku, zagrzaliśmy z Kochaniem miejsce... co prawda Bejbe nie towarzyszyło mi w ciemnomorskiej wyprawie smaku Okocima Palonego, to jednak mając w jednej ręce ten browarek, a w drugiej moje Kochanie... ych, brak słów, żeby to opisać... Nie włączyliśmy nawet radia, nie grała żadna muzyczka... tylko ciemność, my i kula plazmowa rozsiewająca elektryczne błyski... polubiłem tą naszą wspólną ciszę, przerywaną czasem niesamowicie trywialnymi tematami, na któe wywodzimy się, jakby od tego świat miał zależeć... Bardzo miło...
Niedawno rozmawiałem z Kochaniem na temat wspólnego mieszkania... Na studiach już ofkoz. Całkiem wierzę, że to może nastąpić... wierzę w Kochanie, które powinno zdać pomyślnie egzaminy na AM. Dom także powinien udostępnić się do oczekiwanego przeze mnie stanu... więc i ja też postaram się dać z siebie wszystko i przenieść się na studyja dzienne...
Być może sny się spełniają...
12 grudnia 2005   Komentarze (3)
< 1 2 3 >
Chaos_angel | Blogi