List
Niedawno na polaku zaczęłiśmy przerabiać romantyzm. Ofkoz nasza polonistka kazała nam napisać list werterowski, na podstawie "Cierpień młodego Wertera". Za dużo mysli mi się kłębi w głowie, więc zamieszczę tylko ten wytwór mojej wyobraźni, który urodziłem, kiedy koło 23 padło gg. Oto on:
Piszę do CIebie przyjacielu drogi, skoro spotkała mnie rzecz dziwna. Nie... Nie dziwna. Pokrzywdzeniem piękna byłoby spotkanie tej istoty i nazwaniem tego szarym, nic nie znaczącym, pustym słowem "dziwne".
Jakem zwyczaj czynił czas długi, siedziałem nieopodal polnej drogi, prowadzącej ku zabudowaniom miasta. Moje myśli błądziły gdzieś daleko, ku przestworzom chmurnym wzlatywały, by zaraz opaść na ziemski padół i skrystalizować się na mniej ważnej błahostce. Jeno słońce już było wysoko, kiedy od strony wsi nadeszła osoba, która ciągle tkwi niewzruszenie w mojej pamięci, jakoby zmora jakaś czy widziadło nocne, nie dające spać umęczonemu podróżnikowi. O, niebiosa, skoro takie mają być cierpienia piekielne, niechaj cierpię na wieki, niech wieczność nieskończoną moje członki trawi ogień jej oczu, które spojrzawszy na mnie, wzniosły nieświadomie me jestestwo na skraj szczęścia. Znalazłem się wszak w innym świecie, który nie świadczył nigdy smutku i zmęczenia. Jej oczy władały nim, obdarowując mieszkańców życiem, kiedy tylko spoczął ten wzrok niebiański na zwierciadle mym, pragnącym tego jak roślina umierająca kropli wody, podtrzymującej marny żywot. Strach myśleć, co by mogło czynić skinienie jej, za którym poszedłbym w ogień, wiedząc, że tego właśnie oczekuje. Tam, za zasłoną jej wdzięków skore byłoby zapewne przenosić góry, odwieczne i niewzruszone, jak przeniosły moje myśli i serce.
Przyjacielu, słowa nie są w stanie opisać tego piękna, którem uświadczył dnia tego. Wszak litera to puste słowo nic nie znaczące. Nawet w szyku dostojnym w rzędzie ustawione nie znaczy wiele. Opisując to zjawisko niemal boskie należałoby Najwyższego wiedzę przelać na pergamin, jakoby Pismo Święte po raz kolejny trza by napisć było. Wiesz wszak, że nawet słowo Boga nie opisuje piękna doskonałego, więc jak zwykły człowiek, namiastka jego potęgi, miałby uczynić cud taki? Każda fraza musiałaby opisywać jeno więcej jej piękna, aniżeli Iliada mistrza wiecznego wspaniałości opowiada. Rzecz wszak niemożliwa dla śmiertelnika.
Bo jak mogą oddać słowa, litery na płótnie prawdziwe piękno? Jak przybliżyć Ci to, co mi z pamięci wygasnąć nie może, co prześladuje mnie, jeno jak samobójcę pragnącego śmierci? Czy słowa, które teraz czytujesz wprawiają Cię w zachwyt, tak jak mnie w euforię wprawiał sposób poruszania się tego anioła? Kiedy wychodziła z lasku, przyodziana w szafirowe odzienie, przy którym królowa angielska by pochyliła czoła, przykuła mój wzrok, który wnet zaczął pragnąć jej widoku. Widziałem i ślepy byłem, jakbym patrzył i nie widział. Jakoby jej nie było i się objawiła jak Matka Zbawiciela trójce młodych. I jak Matka ludzi swym pięknem, tak i ona urodą i wdziękiem zawładnęła sercem mym.