Bez tytułu
Środa. Przychodzę koło wieczorka do domu. Patrzę przez okno. W niedalekiej odległości, obok dość znanej w mojej wsi jadłodajni, stała Monika. Rozmawiała z kimś. Po jakimś czasie, dość krótkim, jak mniemam, spojrzałem ponownie - szła dość długim chodnikiem, przebiegającym niedaleko mojego domu, całkowicie sama. Pomyślałem: "dlaczego by nie wykorzystać tej sytuacji?". Najszybiciej jak umiałem ubrałem się, wyłączyłem kompa, muzę i pobiegłem w jej stronę. Około dwieście metrów dalej, po krótkim biegu, dogoniłem ją. Nadal szła sama, cieszyłem się dość z tego. Jak zawsze niebiesko-żółty plecak Campusa i biała kurtka, która tak fajnie podkreśla jej figurę... Z początku troszkę zaskoczona, że ja dopadłem w takim miejscu/czasie, po chwili jednak zaznajomiła się z sytuacją. Szliśmy sobie spokojnie, jak zawsze rozmawiając. Po kilku minutach podjechał jakiś samochód, jakiś jej qmpel. Zatrzymał się. Koleś otworzył drzwi. Widziałem w jej oczach problem - jak potem pwoiedziała, zastanawiała się, czy ma iść ze mną, czy pojechać z nim. Osobiście wolałem, żeby pojechała, w sumie było już dość późno, ona po dodatkowym angoelskim, źle się czula, jeszcze do domu dość daleko. Odszedłem od "nich". Myślałem, że już wsiadła, kiedy po chwili usłyszałem za plecami jej wołanie. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem odjeżdżający samochód i jej uśmiechniętą buzię. Trochę mnie to rozwaliło - raz, że nie pojechała, choć tego chciałem, z drugiej strony... no własnie to samo, ale dlatego, że została. Jak dowiedziałem się, moje Słoneczko ma jakieś problemy ze zdrówkiem i pojechało biedactwo do innego miasteczka do lekarza i do babci. Jak to powiedziała: "Doszłam do wniosku, że teraz, kiedy mam jeszcze dziadków, neiczęsto sięz nimi spotykam. Kiedyś ich nie będzie, a wtedy będę tego chciała..." - ilu z nas dochodzi w czas do takich wniosków. Kocham ją za to. Niestety za to musiałem bez niej wytrzymać dwa długie dni.. i jeszcze weekend. Choć następnego dnia przyszła na jedną lekcję do szkoły... Taka... odmieniona...? Podobała mi się jeszcze bardziej, niż zwykle... Tyle rzeczy mi się w niej podoba, aż nie potrafię tego nazwać... To chyba jej charakter... Szczególny...