• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 02 stycznia 2004


Bez tytułu

Przeczuwam, że notka nie będzie krótka... nie po raz pierwszy...

Jak i wcześniej bywało i dziś kawałkiem przewodnim tej notki jest "Jak zapomnieć"... Ale to tak na marginesie..

Zacząć należałoby od Sylvka. W sumie myślałem, że będzie beznadziejnie. A raczej nie myślałem, ze będzie fajnie, i choć było parę naprawdę dołujących części, to były też chwile dla mnie bardzo wesołe, były takie, w których prawie płakałem, śmiałem się do rozpuku, czy nei wiedziałem co ze sobą zrobić. Po kolei...

Początek sylvka nie należał do fajnych momentów. Przyszliśmy z kumplami wczesniej, o 2 h. Porobiliśmy to, co trzeba i czekaliśmy na dziewczyny. Nie spieszyło im się, bo skubane przyszły dokładnie o godzinie umówionej. Początek raczej sztywny. Dzieweczki ofkoz zaczęły tańczyć, ale weź tutaj tańcz na trzeźwego... Zaczęło się od piwek... Spokojnie po jednym, potem wódeczka i następne piwka. Się troszkę rozkręciło. Trochę tańców, trochę śmiechów. Luz się zaczął, jak zaczęło brakować wódy... Jakaś dziwna niemoc ogarnęła wszystkich.

Właśnie gdzieś koło tego momentu przyszli goście - koleżanka z klasy i Kochanie. Ech... Pierwsze przytulenie i słowa podzięki za list, tłumaczenie się (którego nie wymagałem) dlaczego to nie odpisała (podobno chciała o tym porozmawiać) i ogólnie moje duchowe uniesienie płynące z możliwości patrzenai na tą buźkę. Godzina zerowa była całkiem neizła, ale nie przywitana została przez nas wszystkich szampanem, ale kieliszkiem czeronej Finlandii, którą to przy okazji rozlałem, kiedy miałem podnosić kieliszek do mordy. Noma, pół obrusu zalane...;)

Następnym krkiem tego wieczoru, opisywanego w wielkich skrótach, był wypad na miejsce, gdzie ludzie z mojej wsi przychodzą koło 24:00, żeby złożyć życzenia znajomym, spotkać jakieś mordy, etc. Takie niepisane prawo stanowiące chyba całkiem przyzwoity aspekt takich świąt, oczywiście jeżeli nie wyłapie się jakiejś butelki po szampanie w głowę. A więc spotkałem na miejscu sporo osób, nawalonych jak szpadle, wywalających się, etc. Jednakże atmosfera była niemalże rodzinna, szczególnie, że spotkałem tam siostrę i jej znajomą, w sumie naszą znajomą. Nie mógłbym zapomnieć o tym, że na placu spotkałem ponownie Kochanie (uciekła z koleżanką mniej więcej około 23, odprowadzaliśmy je z kumplami [wtedy to też polowaliśmy na braknącą wódę]). Nie mógłbym też nei wspomnieć o części jej życzeń, które to potem wpędziły mnie w gigantycznego doła na imprezie, kiedy tylko wróciliśmy. Było coś w stylu: "Wszystkiego najlepszego, blabla, i szczęścia w miłości". Ten ostatni fragment mnie w tamtym momencie ucieszył, ale jak potem pomyślałem co to mogło oznaczać, to mi ryj wykrzywiło. Wracając na bibkę nie myslałem o tym wcale. Dopiero jak zaszliśmy na miejsce, usiadłem na moment, wziałem piwko po połowie "Dorato", popatrzyłem na nich, tych, którzy się bawili, przypomniała mi się treść Jej życzeń. Po jakiejś chwili podeszła do mnie koleżanka, ciągnąc mnie do tańca. Odmówiłem. Była nachalna, nie odpuszczała. Wstałem już dość poirytowany. poszedłem do składu z alkoholową amunicją, bo moje naboje w piwku się skończyły i poszedłem na piętro pomyśleć o tym wszystkim (impra była w na wpół wykończonej chacie jednorodzinnej, na dole bawiliśmy się my, reszta domku była wolna, na górze panował względny spokój z lekkim półmrokiem, zachęcającym mnie do łapania doła). Jak tam poszedłem, to nie zorientowałem się jak przychodzili kolejni "znajomi", którzy jakoś chyba chcieli mnie pocieszyć. Nawet swoją obecnością zaszczyciła mnie ex, będąca również na sylvku. Trochę mnie denerwowali ci ludzie. Jakby poszukiwali sensacji. Tak czy inaczej miałem trochę czasu do pomyslenia sobie nad Jej: "...i szczęścia w miłości". Doszedłem do dwojakiego wniosku; primo - ci, którzy potrafią pisać i mają jakieś problemy/skłonności do refleksji i się nawalą, powinni mieć przy sobie coś do pisania i kartkę; secundo - hm.. trodno powiedzieć, napewno się zakochałem, napewno mi na Niej zależy, napewno próbowałem dojść jakoś dlaczego JEST JAK JEST...?

Koniec końców byłem w domu około 6 rano. Było 7/10.

02 stycznia 2004   Komentarze (1)
Chaos_angel | Blogi