Bez tytułu
Zaczynam powoli się wqrzać. Sam nie wiem dlaczego. Może to jakieś ogólne rozdrażnienie, a może nie.
Początek tego wszystkiego był chyba na polaku. Nikt z klasy nie przeczytał jednej ksiązki, norma. Baba zaczęła opowiadać mniej więcej o co biega. Zaczęła opowiadać o jednym kolesiu, jakimś tam bohaterze. Znalazłem w nim i sobie niesamowite podobieństwa, a raczej o jego uczuciu do jakiejś panny. Porównałem ze sobą - niemalże identyczne. Co mnie jednak zdenerwowało? Otóż to, że podobno własnie ten koleś, który tak bardzo kochał, był nagminnie ignorowany przez tą dziewczynę. Dziwne.
Potem obadałem inną sprawę. W budzie, jak to w budzie, nie ma prawie na nic czasu. Przeważnie ciągle coś się robi z qmplami, chodzi się gdzieś, coś odwala, etc. W ogóle nie mam czasu na Kochanie, nie mam czasu nawet z nią porozmawiać. Jednak zauważyłem właśnei dziś, że ten sam kolo, który obejmował Kochanie na sylvestra, znowu się do niej dziś "czepiał". Choera, nei wiem z czego to wynika, ale tak mnie to wqrwia, że głowa mała. Jak tylko takie coś widzę, automatycznie odwracam głowę w inną stronę. Nie wiem czy to zazdrość, czy srach przed tym, że ona może z kimś innym być, nie wiem. Jednak nie mam zamiaru tego w sobie zwalczać.
Dziwny był jeszcze polak z innego powodu. Siedząc, podczas produkowania się polonistki, odwróciłem któryś raz głowę. Zauważyłem, jak Kochanie podtrzymując bródkę rączką patrzyło na mnie. Krótki kontakt wzrokowy, dziwny. Wyglądała jak te zakochane osoby na folmach, które wgapiają się w obiekt swoich uczuć na lekcji, zapominająć o bożym świecie. Jednak (niestety) ty chyba nie było to. Widzialem w jej spojrzeniu coś smutnego, coś z nostalgii, coś, co po chwili mnie przejęło. Bez rozmowy się nei obejdzie.
Właśnie, qrna, jak ja mam się niby wobec niej zachowywać? Co prawda powiedziałem jej, że mi się bardzo podoba, no, dowiedziała się więcej:) I co z tego? Mam się do niej tulić w szkole? Mam z nią wszędzie chodzić? Mam ją trzymać za rękę jak inni? Sam nei wiem, może wszystkie z tych opcji są dobre, może żadna, jednak nie chciałbym, aby Ona mnie źle odebrała. Zrobić każdy debil potrafi, potem to odkręcić jest trudniej. I znowu przepada nam kolejna możliwość rozmowy, Kochanie wyjeżdża do babci na weekend. Nędza.
Koniec końców, ostatnia lekcja należała do chyba udanych. Siedzieliśmy sobie, coś tam baba gadała do nas, jak zawsze nikt jej nie słuchał, jednak zachowywaliśmy względny spokój, bo ta ma tendencje do wybuchania gniewem. Potem jak zawsze zadała jakąś robotę, i jak zawsze nikt tego nie robił. Siedzieliśmy sobie mniej lub bardziej spokojnie, gadaliśmy. Właśnie wtedy zacząłem... hm... jakby to pwiedzieć. Może.. zaczęliśmy... hm... to było cośw rodzaju flirtu, jednak nikt poza nami nei miał szansy tego odenrać w taki sposób, w jaki my to odczuwaliśmy. Nie ma sensu tego opisywać, ale w pewnym momencie Ona po prostu się zawstydziła. Tak to przynajmniej odebrałem. Najlepsze jest to, że jej nie dotknąłem bezpośrednio! I dlatego jest ok. Muszę siez nią spotkać. Jakoś, kiedyś. Albo teraz-zaraz.