Bez tytułu
Dowiedziałem się, że jest chora. Nie wiem na co. Po prostu chora. Chyba jej nie będzie do ferii. Szkoda. Chciałem jej napisać w SMSie, że bez Niej te dni są stracone... Chyba to jeszcze zrobię. Kiedy ostatnio czytałem tego bloga od początku, znaczy od środkowego początku, natknąłem się na swoje słowa, które mówiły coś o tym, że kiedy byłem chory, Ona do mnie nie zajrzała. Nie przyszła, poczułem się niejako skrzywdzony. Jednak ja teraz też do Niej nie mam zamiaru się wybrać. Co prawda teraz jestem już po Jej odmowie, jednakże... hm... sam nie wiem. Chyba nie chcę, żeby odebrała to jako przejaw nachalności. Chyba nie ma nic goszego, aniżeli nachalność w miłości - raz, krzywdzi się nieświadomie siebie, dając sobie jakąś nadzieję na lepsze jutro, na możliwość rozwoju uczuciowego świata; z drugiej strony krzywdzi się drugą osobę, gdyż ta nie wie za bardzo jak się zachować w takiej sytuacji. Osoba próżna, a jesteśmy tacy wszyscy, lubi być adorowana, co jednak, kiedy zdaje sobie sprawęz tego, że ktoś się w niej zakochał, a sama tego nie odwzajemnia? Budzi się wtedy dziwne uczucie niepewności, może jakiegoś zakłopotania co w takiej niezręcznej sytuacji począć. Rzeczywiście, nędzna sprawa. Nie chcę Jej w to wpędzać.
Ostatnio coraz częściej zaczynam o Niej myśleć. W którą stronę to zdąża...?
Miłość jest jak przedni kawałek mięsa: odgrzewany przez tylu ludzi na świecie, w różnych jego zakątkach, na tyle sposobów, a nadal smakuje wyśmienicie...