Bez tytułu
".. i równie dobrze mógłbym położyć się i umrzeć"...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
".. i równie dobrze mógłbym położyć się i umrzeć"...
Sen... a nawet dwa. Jeszcze co nieco z nich pamietam. W jednym wiem, że biegałem ze znajomymi po jakichś lasach, puszczach.. duży kontakt z naturą. Strach, lęk, ucieczka przed czynmś... Następny sen. Coś złego się stało. Byłem z rodziną. Chyba jakaś zagłada. I błysk. Wielki, poteżny, oślepiający wybuch. Jakby "koniec".
I w jednym momencie myśl. Przerażająca, paraliżująca, odbierająca myśli. Nie wiedziałem co mam zrobić, usłyszałem gdzieś, że nie ma Moniki. Chcialem ją znaleźć, odszukać. Nie wiedziałem nawet gdzie zacząć. Obudziłem się koło piątej rano.
Kiedy przyszedłem do szkoły, czekałem, aż się pojawi. I wtedy... jak zbity pies. Nawet nie usłyszałem od niej pierdolonego "cześć". Pomimo tego poczułem ulgę, że ją widzę. Tak, to tylko sen, zasiewający w człowieku ziarno niepewności i wielkiej chęci potwierdzenia dobrego stanu rzeczy.
Na ostatniej lekcji popatrzyłem na nią. Wreszcie zapytała, dlaczego tak na nią patrzę. Zapytałem, czy nie mogę. Jedna panna, która siedziała między nami powiedziała coś w stylu, że "zakochał się...". Nie mówiłem już nic więcej.
Siedząc na tej lekcji coś poczułem. Poczułem, że ona tego nigdy nie czuła i że nie wie co ja czuję, choć może próbowała zrozumieć, to nie wyszło jej to. Czy mogę mieć do niej o to pretensje? Nie wiem, ale to boli, tym bardziej, że boli nadal i boli mocno.