Basia
Wczoraj wreszcie uszyłem zaczętą wcześniej książkę... tą, której fragment tu umieszczałem... Jakoś idzie, na szczęście nie narzekam na brak tematów do ujcia w niej. I o to chodzi.
Dziś, kiedy tylko otworzyłem oczka poczułem jakiś ból. Nawet nie jakiś, a całkiem niezły ból głowy. Przez to nie poszedłem do szkoły. Cały dzionek sobie przesiedziałem w domq. Co robiłem...? Pospałem troszkę, cuś tam poczytałem, posiedziałem przy kompie i minął dzień. Zastanawiam się tylko dlaczego NIKT nie przyniósł mi nawet lekcji do przepisania. Ot ile warta jest przyjaźń;) Przyjaźń na dobre, nie złe. Ale dość tych gówien...
Ostatnio, kiedy rozmawiałem z Tobą, Elu, poruszyliśmy mimochodem temat dziewczyny, którą wymieniłem w którejś notce, zresztą chyba nie raz. Mówiłaś, że z chęcią poczytałabyś o niej. Więc poczytaj:
Sprawa z nią jest o tyle niezwykła, że znam ją dość długo, bodajże od przedszkola. Tam, jak to wiadomo, albo i nie bo nie pozwala na to mgła czasu, wszystko jest proste... Ech... z łezką w oku wspomina się te czasy... wszystko było proste... po prostu proste. Wtedy to "poznałem" tą dziewczynę. Może nawet mi się podobała...? Nie wiem, chyba nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że nie wszystkie osoby w przedszkolu były mi obojętne. Może i ona do nich należała.
Potem nasze drogi jakoś się rozeszły. Uczyliśmy sięw innych miejscach. Lata mijały w takim czy innym porządku, przynosząc nam obojgu inne doświadczenia, które z kolei formowały nasze osobowości. Przyszedł czas LO. Na którejś, kolejnej lekcji, chyba na Kulturoznastwie, czy czymś takim o sztuce, weszła do klasy "nowa". Tak, dokładnie ona.
Nawet pamiętam to poruszenie, które się we mnie odezwało, kiedy weszła. Dlaczego...? Nie wiem. Po prostu coś się we mnie obudziło. I nie będę się na ten temat rozwodzić, nie chcę dochodzićdo żadnych wniosków. Na razie sobie od takich rzeczy odpoczywam.
Tak, czy inaczej Basia stała się osoba, na której mi zależy w pewien sposób, na swój sposób ją kocham. Także to od niej usłyszałem, choć nie wiem czy nie było to w sensie "i vice versa", kiedy ja to jej powiedziałem. Jest to osoba, która mi, jako jedna z bardzo, bardzo nielicznych, pomogła, gdy miałem problem z Moniką. I jest to jedna z również nielicznych osób, którą dopuściłem do swoich sercowych spraw tak blisko. W sumie ona chyba najbardziej poznała cały mój ból i to na jej ręce złożyłem swoje krwawiące serce. A ona jak lekarka pierwszej klasy zaopiekowała się nim do tego stopnia, że samodzielnie mogłem podjąć dalszą walkę. I za to jestem jej wdzięczny.
Pamiętam też motyw, kiedy ona miała problem. Siedzieliśmy na matmie. Zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili postanowiliśmy wyjść z klasy... ot tak, lekcja się rozpoczęła, baba coś już zaczęła sięrozgrzewać do prowadzenia wyjaśnień na temat matematycznych zawiłości, a my najnormalniej w świecie, korzystając z lekkiego chaosu, wytwarzającego się zawsze po wejściu do klasy, wyszliśmy na korzytarz. Ten był o dziwo puściutki. Poszliśmy "na okna". Usiedliśmy na parapecie. Zaczęliśmy gadać. Nie minęlo kilka minut, a z klasy wyszła baba i do nas z mordą. No, prawie;) Powiedziała coś w stylu, że jeśli wyszliśmy, żebyśmy już nie wracali na tą lekcję. Koniec końców Basia, jak to w jej zwyczaju, poszła po nią, żeby przeprosić. I jak tylko ta wyszła z klasy (nauczycielka ofkoz), Basia zaczęła z nią rozmawiać, po chwili się dziewczę na moich oczach totalnie rozkleiło. Ciekawe, co musiała poczuć sobie w tym momencie baba...? Zauważylem wtedy, że w tej dziewczynie coś jest, coś, co mnie w pewien sposób przyciąga i wynosi ją ponad inne osoby z klasy. Baba schowała się znowu do klasy, my jeszcze chwilę postaliśmy, porozmawialiśmy, poczekałem, aż Basia się uspokoiła i także poszliśmy na lekcję.
Coś się w tym momencie chyba urodziło. Jakieś koło wzajemnej pomocy. Potrafiłem z nią porozmawiać niemalże o wszystkim, bez zbędnego krępowania się. Jak z siostrą. Jednakże z tegoco wiem, jej dość oryginalne pomysły, jakoby nakłaniające inne osoby do robienia czegoś, czego nie chcą, przysparzały jej "wrogów" w klasie. Choć wróg, to nie jest dobre określenie... Po prostu nie każdemu odpowiadają jej pomysły, a ich spełnienie, bądź nie świadczy bardzowyraźnie na temat pewnych ludzi i ich charakterów. Takie wyraźne rzeczy dają fajny kontrast, jeśli brać pod uwagę "ocenę" niektórych zachowań.
Tak wyglądałby wstęp do tej opowieści. Wstęp, bo dużo możnaby pisać o tej osóbce...