"Little Boy" on PO
Ładnych kilka dni nie było notki... jakoś mi się nie chciało. A kiedy już się chciało, coś komp odmówił posłuszeństwa... czujecie? Mi!
Tak czy inaczej siostrzyczka już pojechała do Niemiec, jakoś dwa dni temu chyba. I znowu proklamowałem zwierzchnictwo nad swoim pokojem, które tymczasowo utraciłem na jej korzyść. A teraz siedzę, popijam sobie Warkę i piszę notę...
W szkole jak to w szkole - szara codzienność poprzetykana gdzieniegdzie Moniką, teraz już sam nie wiem w jakim stanie. Stanie w sensie, że nie wiem, czy ona na mnie jest obrażona, czy co... dziwnie się zachowuje... w sumie mnie to nie obchodzi.
Jednakże, jak to Basia ma w zwyczaju robić, zresztą już po raz drugi, do naszej klasy została "wproszona" nowa dziewczyna, tymczasowo. Chodziła z nami do szkoły przez jakieś dwa dni. Ula. Jej koleżanka z Niemiec bodajże. Chodzi z nią do szkoły, bo samej jej sie nudzi w domu. W sumie nic nie robi, siedzi sobie tylko, słucha, nic nie mówi... ot tak... "przepraszam, że żyję".
Pamiętam jakie poruszenie we mnie wywołała rok temu... Kiedy weszła z Baśką do klasy.. no naprawdę.. Jedno z pierwszych, silniejszych uczuć do dziewczyny. Miłość? Nie, raczej nie, nie pamiętam na sto procent. Chyba raczej fizyczność. Nie powiem, żaby mi się nie podobała. Jak ostatnio gadaliśmy na kotłowni z qmplem ( kosz;) ), padło stwierdzenie, że to "była" dziewczyna idealna. Idealna ze względu na swoją fizyczność. Pamiętam, że około roku temu to stwierdzenie idealności padło też, bądź tylko, z moich ust. Bo i rzeczywiście dziewczyna wydała mi się prześliczna. Dlaczego? Nie pytajcie, po prostu. A teraz kiedy na nią spojrzałem, stworzyła na mnie takie samo wrażenie, jak przelatująca chmura. Praktycznie żadne. No, może poza tym, że czyała na naszych lekcjach "The Great Gatsby" w wersji oryginalno-angielskiej. Dość mi to zaimponowało. Poza tym podobało mi się, jak wokół panującej wokół wrzawy na PO, dziewczyna po prostu "wybuchła" na moich oczach, kiedy nakrzyczała na jednego kolesia... Całkiem... pozytywne.