Nagi protest
Godzina wpół do drugiej... zaczyna się mój afisz wolności. Brat musiał jechać do siebie, załatwić jakieś sprawy. Nie odprowadziłem go na autobus... jest na tyle dorosły, że sam sobie z tym poradzi... Zamiast tego, kiedy tylko zamknąłem za nim drzwi, zciągnąłem z siebie spodnie, i w ten sposób zostałem w samych boxerkach. Poćwiczyłem troszkę... czego ofkoz dość dawno nie robiłem... na szczęście forma jako taka pozostała, chociaż ona mnie nie opuściła;) Potem na znak ostatniego afiszu mojej wolności, jak niegdyś, zdjąłem z siebie wszystko i pośmigałem po domu tak, jak mnie pan Bóg stworzył... Wziąłem prysznic... okazało się, ze zabrali ciepłą wodę... luz, zimna woda to też woda... trochę inne uczucie niż w przypadku ciepłej, ale miła odmiana...
Niesamowicie pobudzony po tym kilkuminutowym, higienicznym ekscesie wyszedłem na suchą wolność... Wytarłem swoje 'napompowane' ćwiczeniami ciało, po czym zabrałem się za golenie, ofkoz stojąc nago i NIE przejmując się, że ktoś wejdzie... nei spieszyłem się zbytnio... jakto ktoś powiedział... golenei się jest pewnego rodzaju rytuałem... i ja się z nim w 100% zgadzam. Następnie po ogoleniu się, zmuciu z siebie resztek piany i spryskaniu się wodą po goleniu, wyszedłem na poza-łazienkową strefę, ofkoz nie zakładając nic na siebie. Tak się okazało, że czyste boxerki leżały w dużym pokoju, więc NIE przejmując się, że ktoś mnie zauważy, poszedłem sobie po nie bez pośpiechu... W sumie były mi potrzebne, bo mama powiedziała, żebym jej kwiatki podlał na balkoniq... więc boxerki + spodnie = konewka i balkon. Podlałem kwiatooszki... zamknąłem balkonik i dalej siedzę sobie nago przed kompem.... NIE przejmując się, że przyjdzie brat, czy coś w tym stylu...
Nie ma to jak wolność... sprawa piękna...
Pozdrawiam.