W rzeczy samej... it`s a Chaos...
Wokół nas roztacza się chaos... świat w którym żyjemy, który postrzegamy to czysty chaos... z jednej strony dlatego, że nie potrafimy przewidzieć wydarzeń mających się zdarzyć... z drugiej strony nie rozumiemy mechanizmów sterujących jego skomplikowaną mnogością... Skompletowane cechy tego najdoskonalszego tworu nie tworzą spójnej całości - toteż nie możemy ułożyć kompendium zrozumienia w naszych uporządkowanych umysłach. Otóż to - próbujemy w sobie stworzyć coś, co tworzy chaos - porządek. Czymże więc jest porządek...? Formą tymczasową chaosu, przejściowym momentem w mnogości niezrozumiałych, ściśle powiązanych ze sobą momentów.
To się po prostu czuje... nie zauważa się tego... choć fizyczność nie jest już ta sama jak kilka lat temu... chodzi mi o dojrzewanie:) Nie, może złe słowo... nieodpowiednie na tą okazję... lepiej byłoby chuba użyć w tym momencie 'dorastanie'. Dojrzewanie nieodparcie kojarzy mi się z hormonalnymi zmianami w organizmie, powodowanymi przez nie następstwami, jakei często można spotkać w tekstach traktujących o tym niespodziewanym, aczkolwiek koniecznym procesie, który przechodzi każde z nas... Dorastanie natomiast bardziej kojarzy mi się ze zmianami psychicznymi, pozwalającymi na bardziej klarowne postrzeganie świata... zaczynamy zauważać zło i dobro w ich pełniejszej postaci... nasze wybory stają się ściślej świadome... nasze słowa i myśli stają się bardziej poważane, kiedy je wypowiadamy... ludzie zaczynają się z nami liczyć...
Do tego dochodzi coraz to bardziej stresujące życie... i tak w istocie jest i ze mną... ktoś powiedział, może nawet sam to powtórzyłem gdzieś i kiedyś, że jeśli się wali, to wszystko naraz... Coś w tym jest... ale może w naszym quasi-uporządkowanym światku, w którym nie możemy przewidzieć nic, po prostu zachodzą kolejne zmiany...? A my, starając się zachować wcześniej ustalony prez nas sanych porządek, który to w naszych staraniach ma być najodpowiedniejszą formą i kierunkiem życia, zostaje zachwiany w sposób przez nas nie tyle niechciany, co nieoczekiwany. Zmiana nie zawsze kończy się stanem gorszym, po prostu innym. A jej efekt należy zaakceptować, albo siędo niego przystosować. Wszak przeważnie nie można już zmienić stanu obecnej rzeczy, przynajmniej ze względu na liniowość czasu (chyba:) ). Zboczyłem z tematu...
Coraz bardziej stresujące życie, które dotyka także mnie... choć kiedy patrze na to teraz, nie wydaje mi się to stresujące i dołujące, ale wprost przeciwnie - wyzwala we mnie jeszcze niespożytkowaną energię.. daje chęć do życia, życia, które to podobno jest walką... skoro pojawia się cel walki i droga do osiągnięcia zwycięstwa, należy tedy umiejętnie rozłożyć siły i zastosować poznane umiejętności do osiągnięcia celu... dlaczego więc miałoby mi się to nie udać..?
Matura... już za kilka(naście) miesięcy... jeszcze do niedawna nie wiedziałem nawet z czego mógłbym ją pisać... teraz jednak, kiedy przeglądałem stronkę pewnej państwowej uczelni, doszedłem do wniosku, że pisać trzeba maturkę z WOS`u i historii. Nastawiałem sie wcześniej na to, żeby wybierać przedmioty nie ścisłe, gdyż z tymi mam 'delikatne' problemy. Co prawda na ostatniej cenzurce czarny długopis wpisał mi z matmy 3, z fizy to samo, to jednak nie chciałbym mieć z tym nic wspólnego w przyszłości i rozszerzać dodatkowo poznane w słabym stopniu zasady, sterujące całym kordonem liczb, cyferek, kątów, itd... Kiedyś nawet mówiono, że jestem dobry z histy... czy to prawda - nie wiem, po prostu się jej uczyłem. Na pewno wolę się uczyć tej materii, niźli czegoś ścisłego. Do tego dojdzie WOS. Przedmiot, którego trzeba się uczyć jeden rok - wychodzi na to, że materiał obowiązujący nie jest aż tak obszerny. Co prawda facet mówił nam, że trzeba być oczytanym nieźle, gdyż pytania maturalne będą obejmowały też zagadnienia najbardziej aktualne... trudno;)
Kiedy mój życiowy samochód przejedzie już swoimi dwoma śladami po ulicy, podzielonej na historię i WOS, zapewne zajadę na Uniwerek Białostocki na wydzial prawa... tak, tak.. będę wziętym prawnikiem:) Jako delikatne zabezpieczenie składam papiery na psychologię, też w tej szkółce. Wg mnie któraś dróżka powinna mieć podniesiony szlabanik:)
Niedziela.. dzień święty święcić... i rzeczywiście, niektórzy sobie idą do świątyni, pomodlić się, posiedzieć... czy po co tam... razem z tą rzeszą idzie też Natalka... nic w tym złego, chce, chodzi. To nawet dobrze, że dziewczyna chodzi do kościoła... pokazuje w jakiś sposób pokorę... a tego brakuje nawet w dzisiejszych czasach... Co prawda kościół kościołem... szkoda tylko, że Natalee wyjeżdża znowu dziś do internatu, do szkoły... szkoda. Wczoraj było całkiem przyjemnie... hm... zawsze jest przyjemnie, co tu kryć... ciekawe gdzie to się zakończy...? Łóżko...? Miłość...? A może żal i nienawiść..? Trudno powiedzieć... oto jest Tao Chaosu.