• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum październik 2004, strona 1


< 1 2 >

Ying-Yang, the second part.

Wczoraj nie pisałem, aczkolwiek miałem conieco do powiedzenia. Myślałem, że to wszystko przejdzie mi przez noc... ciepła kąpiel wieczorem, żadnych cięzkich rzeczy, mogących zakócić sen... oczywiście po kąpieli... przed nią... no, właśnie do tego zmierzam.

W szkole nic szczególnego, poza moimi "szaleństwami" z Moniką... trochę się z nią pobawiłem, normalnie mówię wam, starzy ludzie a potrafią się zachowywać jak dzieciaki. Kremowe spodnie wracają jak z koszmaru... tyłeczek też.

Zauważyłem, nie tylko na podstawie Moniki, że pupa dziewczyny to jej integralna, jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza (w zależności od gustu), część ciała. Nie wiem, czy tylko ja, czy też inni (faceci), ale potrafię po pupie rozpoznać kim jest dziewczyna, tzn. czy ją znam, czy nie. Jakbym patrzył na twarz, no, prawie... choć porównanie może niektórym wydać się dość... niesmaczne, czy obraźliwe.

Wieczorem kumpel z przyjaciółką zorganizowali u niej małą imprezkę. Bez alkoholu, bez muzyki, setki gości, żygania po kątach, rozwalania kryształów, telewizorów i tego typu spraw. Prawdę mówiąc nie pamiętam już takiego spotkania. Umówiliśmy się na film, pizzę, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Początkowo, kiedy nie było Moniki, której zresztą być nie miało, było nieźle, czułem się swobodnie, po prostu dobrze. Nagle ktoś otworzył drzwi i do pokoju weszły dwie dziewczyny, nie muszę chyba mówić, kim była jedna z nich. Kremowe spodnie przywitały się, mi połowicznie świat zawirował przed oczami. Puszyste włosy, zalewające ramiona, zaczęły rozmowę, śmiać się, pytać, odpowiadać... po prostu być. Wychodzimy za parenaście minut - powiedziała w pewnej chwili. Zaczęliśmy oglądać film, jeśli oglądaniem można nazwać śmianie się, rozmawianie, wygłupianie przy akompaniamencie muzyki i obrazu dobiegających z monitora komputera.

Zacząłem znowu wygłupiać się z Moniką... usiadła obok mnie... oglądaliśmy, tak na przemian, to jedno, to drugie... pamiętam, że Monika zaczęła temat o tym, że myślała niedawno o Michasiu Dżeksonie i zastanawiała się, że zapewne on żałuje tych swoich wszystkich operacji, że pewnie chciałby być teraz taki, jak wcześniej. Oczywiście wszyscy zaczęli się śmiać, mówić, że Monika ma downa (zawsze to się mówi), takie sprawy. Widziałem, że ona naprawdę swego czasu się tym przejmowała... ma do tego aspiracje. Rodzaj samarytanizmu.

Znowu wygłupianie się, klepanie po premowym tyłku... w sumie nawiązanie do motywu, kiedy w szkole, na przerwie, kupmel przywalił koleżance po tyłku, nie jakoś delikatnie, tylko z potężnym, męskim rozmachem. Dźwięk tego zdarzenia poniósł się głośnym plaśnięciem po korytarzu, choć było jeszcze dość gwarno. Pech, czy szczęście, chciał, żeby góra dwa metry od nich szła nasza polonistka, baba strasznie konserwatywna. Oczywiście w klasie nie mogło to ujść jej uwadze i posypały się komentarze w stronę koleżanki, że się nie szanuje jeśli chłopak tak robi, że coś tam.. ogólnie najechała na nią, a nie na kumpla. I z pamięcią o tym każdy klepał kremowe spodnie na ich najsympatyczniejszym wybrzuszeniu. Każdy, ofkoz, z różnym natężeniem. Moje było najczęstsze.

Za dużo z nią tego dnia przebywałem. O wiele za dużo.

Zaczęliśmy się zbierać. Monika podwiozła mnie i kumpla do domu, akurat była samochodem. Siedzieliśmy z przodu, reszta bandy na tyłach. Przejażdżka trwała nie więcej niż minutę.

Kiedy przyszedłem do domu już byłem niespokojny. Bywały dni, kiedy w ogóle nie patrzyłem na Monikę, a kiedy patrzyłem to tylko przelotnie, odwracając, chcąc, czy nie chcąc, wzrok. Nie utrzymywałem z nią kontaktu więcej, niż to było konieczne, nic poza początkowodzienne, uprzejmościowe cześć. Teraz jednak to się zmienia, i z jednej strony się cieszę, bo Monika patrzy na mnie jakoś inaczej, z drugiej strony kiedy tylko przypominam sobie całokształt drugiej klasy, mam odruch wymiotny.

Źle się dzieje... trzeba to naprawić... Dziś ma być kolejna impreza. Znowu klasowa. Nawet chciałbym pójść.. z może i nie...? Tak czy inaczej ma tam być Monika... nie pójdę... jeśli się tam napiję, zacznę znowu gadać do niej pewnie jakieś niestworzone rzeczy... nawet nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić.

Niech się skończy wreszcie ten rok i powiedzmy sobie wszyscy 'żegnaj'.

02 października 2004   Komentarze (4)
< 1 2 >
Chaos_angel | Blogi