Dziecięce wspomnienie
Knajpa była prowadzona przez pewnego faceta. To znaczy jest prowadzona. Czas idzie do przodu, ludzie się zmieniają, kierownik knajpy też nieco się zmienił, ale nadal sprawuje pieczę nad interesem. Kiedy byłem małym dzieciakiem, przychodziłem tam na obiad z plecakiem dwa razy większym i cięższym ode mnie samego, kiedy widziałem tego faceta, przychodziły mi na myśl jakieś dziwne rzeczy. Człowiek był głośny, dużo krzyczał. Nie lubię ludzi, którzy krzyczą bez powodu. Wtedy też nie lubiłem. Kierownik był (z perspektywy dziecka) rubym, niskim facetem, pamiętam go w zabrudzonej bluzce, prawie że menelce (tej koszulce na ramiączkach, charakterystycznej dość), choć w rzeczywistości nie wiem, czy naprawdę tak wyglądał. Jeśli chodzi o charakter... lew w swojej jaskini, pan dżungli w głuszy róznych bezrobotnych pułapek, które każdy z personelu omijał, ciesząc się z niemalże głodowych racji, urabiając się po łokcie każdego dnia.
Pewnego razu poszedłem, po raz kolejny zresztą, z kumplem na obiad. Spieszył się. Nie zjadł prawie zupy. Drugiego dania coś skubnął, coś podziobał, odniósł talerze. Poszedł.
Po chwili przyszedł do mnie z krzykiem ów głośny jegomość, z głośnym pytaniem gdzie >ten drugi<. Myślałem, ze w tym momencie zadławię się kartofelkiem, który chyba przeżuwałem. Ze zwyczajnego, dziecinnego strachu. Odpowiedziałem, że spieszył się, coś tam dodałem. Facet impulsywnym krokiem odszedł, był najwyraźniej zły.
Po co piszę tą historię? Sam nie wiem... kiedy mi się przypomniała, pomyślałem, co bym zrobił teraz, kiedy mam te 19 lat. Zapewne bym og opierdolił równo z ziemią, facet by dostał zawału serca i skończyło by się przyjazdem ambulansu. Człowiek w miarę rozwoju nabiera czegoś, co można by nazwać asertywnością. Łatwiej to podpiąć jednak pod bezczelność. Wracając jednak... przypomniało mi się to, a w drugiej chwili zobaczyłem, jak ten sam facet trzyma w ręku szpikulec do lodu i z wielkim impetem wbija go w oko osobie, która nie dokończyła jedzenia. I po prostu zabija.
Nasunęła mi się na myśl refleksja... na temat osoby ze szpikulcem w oku. Zdalem sobie sprawę, jak ludzkie życie jest kruche, i jak niesprawiedliwa jest taka śmierć. Żadna nie jest sprawiedliwa, tym bardziej osoby młodej. Plany, nadzieje, emocje... wszystko kończy się przez jeden głupi kawałek twardszego od ciała materiału w przykładowym oku. Kolejny świat odchodzi w doczesności piekła. Prawdziwe. Smutne.