Chi Mastering
- spieszyłam się jak mogłam, zrobiłam kółko w 15 minut.. normalnie zajmuje mi to 45 minut! - mówi z lekką złością, kiedy jej otwieram...
nagi...? półnagi... po kąpieli... w bokserkach... i skarpetkach
- jednak nie pójdziemy do miasta - mówię z uśmiechem, patrząc na jej udawaną złość... - załatwię to sam, poza tym teraz i tak pozamykane wszystko, nie pomyślałem - tłumaczę się patrząc jak stoi i chyba nie dowierza do końca...
pocałunek, kolejny, następny..
- daj mi chociaż buty zdjąć...
wchodzimy do mnie... przytul mnie... mocno... daj poczuć siebie.. prawie jak wczoraj... jak po pięciodniowym exodusie...
rozmowa... lekkie tematy, delikatnie muskające słuch...
- oglądnijmy więc jakiś film... - rzucam po chwili...
- oglądnijmy? - pyta z charakterystycznym uśmiechem na twarzy...
nakładam spodnie... choć kawałek przyzwoitości niech się utrzyma... koszulę z krótkim rękawem, którą bardzo lubię...
chłodne ramiona... przyda się koc...
tylko Ty i ja... ciepło, błogo, miło, bezpiecznie... my, wolny czas... pustka w domu... wieje wiatr za oknem... i my.
film ciekawy... przynajmniej ciekawie się zaczynał... kobietę samochód potrącił, z tłumu wyłonił się facet, ta do niego powiedziała witaj, nieznajomy...
za wiele z niego nie pamiętam...
pocałunki.
pocałunki..
pocałunki...
Twoje ciało na mnie, moje na Tobie... przyspieszający oddech...
zachłanne ręce pochłaniają najmniejszy skrawek gorącego ciała...
złączone usta, języki, splecione palce... niemalże jedno ciało...
pieszczoty coraz bardziej odważne... coraz bardziej przyjemne...
ręce błądzą po całym niemalże ciele...
- Pani tego już nie będzie potrzebowała... - mówię...
biaława bluzka ląduje na ziemi nieelegancko...
koszulka...? nawet nie wiem kiedy się jej pozbyłem...
Pani znowu na mnie...? hm... Twoje usta i język coraz bardziej na mnie działają...
trzeba się niemalże hamować...
ręce lądują na pupie...
nie po raz pierwszy...
wdzierają się między materiał spodni i bielizny...
nie na długo...
nagi tyłeczek... brak słów, żeby opisać ten dotyk...
nie wiem, czy było miejsce, gdzie nie spadł na mnie jej pocałunek...
doprowadzała mnie tym do zwykłego szaleństwa...
odwdzięczam się...
nawzajem...
po drodze nie potrzebny był jej już stanik...
również ją zacałowałem...
wszystko ma swoją nazwę... jednak kobiece piersi zwyczajnie nie mają nazwy adekwatnej do tego, czym są...
jestem w stanie uwierzyć w Boga, kiedy o nich myślę...
przyspieszający oddech...
ciche jęki...
delikatne spazmy kobiecego ciałka...
do niczego nie doszło..
jeszcze nie teraz...
leżeliśmy obok siebie...
przytuleni...
półnadzy...
normalna rzecz między dwojgiem ludzi... gdzie wstyd...? gdzie zdenerwowanie...? chyba o to, czy Jej dobrze...
bliskość...
było tak, jak być powinno...
wspomnienia...
Zachodzi słońce.
Obwieszczając długim cieniem nadejście nocy.
Która jest zwiastunem kolejnego dnia.