Ptyś
Piątek jak zawsze - wyczekiwanie na wieczór. Już nawet pierwiastek chaosu sprawił, że mama wyszła, obwieszczając Dobrą Nowinę w postaci wolnej chatki. eSeMeS do Ptysia, że wolny domek, żeby wpadała...
Zaczęło się od tego, że nie... Ptysiek podał jakieś argumenty, przeciwko którym nie chciałem występować. Więc nie zrobiłem tego...
Poszedłem na zwyczajny kompromis (a co tam, niech stracę!:P). Po niedługim czasie trafiłem do Niej.
Zwyczajne siedzenie. Zwyczajny film. Ze starymi w drugim pokoju. Zwyczajne... do momentu, aż ona zaczęła mnie całować. Nie, nie normalnie... ale działania operacyjne tej części pozostawimy za delikatną mgiełką prywatności. Koniec końców moje rączki powędrowały gdzieś pod Jej bluzeczkę i stanik... niedopsh, niedopsh... starzy mogą wpaść. TO chyba było jeszcze fajniejsze:) Po chwili do rączek dołączył języczek... yh... te kobiece dźwięki w stylu odlatuję... o kurcze, rodzice w drugim pokoju!. Skończyło się... tym, że nic się złego nie stało...:) Na szczęście.
Za to sobota przyniosła dość ciekawe zwroty akcji... Początek prosty - od kąpieli. Ptysiek miał wpaść koło jedenastej. Jak zawsze - punktualnie, no prawie, ale uprzedziła MeseM, że się spóźni kilka minutek. I była.
Początek to zrób mi herbatkę. Zonk. To był rewanżyk za mój prezencik wanentynkowy. Przyniosła mi misiaka pachnącego Jej perfumami, tłumacząc to artykułem traktującym o tym, że kobiety, które zostawiały sobie np. szafę pełną ubrań swojego faceta nei miały ochoty na zdradę... poszła podobno tym samym tropem:) Do tego dołączyła swoją fotkę, o którą Ją prosiłem jakiś czas... ot taki Ptyś w drzwiach w samym ręczniczku... palce lizać. Do tego poprosiła dwa małe talerzyki, bo kupiła nam po... ptysiu:) Miło.
Reszta należałaby do sfery wytwarzającej się między ludźmi, którzy coś do siebie czują i w pewnym momencie poznają swoje ciała... Więcej powiedzieć nie wypada... zachowajmy tedy nieco pruderii:)
Jednak było bardzo miło...
Pozdrawiam.