• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 28 lutego 2005


Słowa...

Długi nieco był ten weekend...
Zaczął się już we czwartek... Ptyśka miała rekolekcje, więc przyjechała do domu wcześniej.
Ostry LOL był, jak poszedłem z Nią do kościoła:) Wpadliśmy do świątyni koło 18tej. Była msza jakoś na tą godzinę, nie wiem czy w całej Polszcze tak jest, przynajmniej u mnie tak jest:) W sumie było nudno... ale zmieniła się mozaika w szybach, nawet ładnie teraz wygląda. Poza tym cholernie zmarzłem. Ludzi dość mało, zajęliśmy jednak na samym końcu miejsca stojące. Na początku był koniec jednej mszy, poczekaliśmy moment i była kolejna. Najpierw czytał coś jakiś chłopaczek, ale tak niewyraźnie, że ja nawet nie mam pojęcia o co mu chodziło. Potem chłop w fioletowej kiecce, czytał o winnicy przypowieść. A ogólnie to nie wiedziałem w ogóle co się robi i kiedy: oni klękali, ja też, oni się żegnali, ja też, oni robili 3x znak krzyża, ja się żegnałem:) Normalnie beczka w tym kościole:) Nawet fajnie było odwiedzić tą zimną pieczarę.
Czas mijał niesamowicie szybko, jak zresztą zawsze.. miło i błogo, sielsko, anielsko... aż do niedzieli... a w niedzielę... nie, nie pożegnanie, niedziela była dla nas. Ptysiek miał iść na badanie krwi, troszkę zdrówko Jej szwankuje, ale jak na mnie: wszystko będzie ok. A więc niedziela była dla nas... początkowo spacer, na który znowu poprzez perswazję zostałem brutalnie wyciągnięty. Myślałem, że nie jest tak zimno na dworze... było:) Zmarzłem troszq, ale co...? Ja powiem, że zimno? Powiem, że nie ma sprawy, możemy jeszcze raz się przejść... jak zawsze.
Za to potem gorąca herbatka na moich włościach, jakiś program w TV... jak zawsze program... Jakby kogokolwiek obchodziło to, co właśnie leci. Początkowo nieco sztywno [Ptyś się chyba nieco mamy przestraszył mamy... a może tylko ja Ją nieco nastraszyłem mamą?:)], ale po niedługim czasie atmosfera nieco się rozprężyła.
A kiedy to nastąpiło, było bardzo przyjemnie. Bardzo bardzo. Aczkolwiek usłyszałem jedno słowo, które mnie bardzo zasmuciło... w pewnym momencie, kiedy się tak do Niej mocniej przytuliłem, niewiele mi brakowało, żeby uronić łezkę... a wszystko o to, że niby powiedziałem Jej przedwczoraj, że się z Nią męczę... zabolało mnie to, nie powiem. Po krótkiej rozmowie i wyjaśnieniach wszystko zostało wyprostowane.
I niedługo potem po raz kolejny powiedziałem dziewczynie, na pewno odpowiedniej, bardzo ważne słowo... i taką samą ripostę usłyszałem z Jej ust. Z dodatkiem Już się nie boję tych słów.
28 lutego 2005   Komentarze (4)
Chaos_angel | Blogi