Bez tytułu
Jednak nie mam już ochoty dozałatwiać spraw. Dzwoniłem sobie wczoraj do WKR na moim wychcianym wydziale, chciałem się dowiedzieć, czy papierzyska można im wysłać... więc dzwonię, dzwonię, dzwonię... nic kurwa, nikt nie raczy podnieść dupska i odebrać... próbuję za jakiś czas, to samo... znowu próbuję - zajęty... ponowna próba - nie odbierają... No i nie trzeba, myślę se... Jak to zawsze w moim przypadku jest - spotykam koleżankę, która mi mówi, że dzwoniła do nich (czyżby ten raz, kiedy było zajęte...?), i pytała, czy można to wysłać. Można. Lux - zaświadczenie od lekarza, które kołuję 3ci dzień, zapłacić kaskę w banku i można działać.
Nawet odbiłem sobie świadectwo jeszcze raz - rozliczę się sobie z WKU za jednym zamachem.
Dość o szkole...
Bo dziś Kochanie przyjeżdża. Patrząc na to realnie - to chyba jeden z ostatnich razów przed dość długim rozstaniem... a wychodzi to stąd, że Sis bankowo przyjeżdża do domku z Niemiec. Najprawdopodobniej około 18 w sobotę będzie w domku. A więc i kiedy będzie wyjeżdżać - zabieram się stąd. Nie wiem dokładnie ile będzie chciała zostać, toteż trudno mi powiedzieć, ile jeszcze spotkań z Ptyśkiem mi zostało przed wyjazdem... z drugiej strony nie wiem na ile wyjadę. Plan jest na tydzień, może dwa, jeśli będzie robota ok. No ale dalej - nie wiem, czy dostanę się na dzienne studia (jeśli się nie dostanę na dzienne, ciekawe, czy dostanę się na zaoczne...), jeśli nie, trza będzie za coś opłacać zaoczne. A wiem, że na mamę raczej nie mam co liczyć w kwestiach finansowych. I nawet nie chcę na nią liczyć; wiem, że sama nie ma pieniędzy, tym bardziej, żeby mnie utrzymywać na stdiach. Dlatego trzeba nazbierać hajsu tyle, ile się da, żeby potem było za co żyć i żeby jakoś się rozpędzić do następnej roboty na studiach. Ale że nie mam zamiaru żyć na czyjś koszt, chcę zarobić teraz maximum tego, co się da... na Ptysiowo-moje nieszczęście, taka opcja pojawia się właśnie 24h drogi stąd...
Ych... nie ma co się martwić, co ma być - będzie.