• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 25 maja 2006


Bez tytułu

Zajęci swoimi sprawami u mnie.
Ona czyta gazetę, ja prawo rzymskie...
Rozmowa, pytanie, które przeradza się w kłótnię...
Właściwie o głupotę. Jednak nie powód jest ważny, a sposób...
Zawsze wychodziłem z założenia, że ludzie potrafią ze sobą rozmawiać. Że nie muszą krzyczeć (to jednak wg mnie jest forma molestowania psychicznego, próby wymuszenia na kimś swojej racji spowodowana często brakiem sesnownego argumentu...), ze mogą to zrobić na spokojnie. Że mogą to być ludzie spotkani na ulicy, tym bardziej ludzie, których się przecież kocha... W związku krzyk jest czymś zbędnym; kłótnia, fakt, pojawi się... można pokrzyczeć, wyrzucić coś z siebie... Ale permanentne reagowanie w ten sposób, przynajmniej w moim wypadku, jest przesadą...
Dlaczego kobiety zawsze reagują krzykiem...? Kiedy czują, że dalsza rozmowa prowadzi do zdenerwowania, można to przecież powiedzieć... można sobie z tego nawet zażartować i powiedzieć, że chce się chyba ktoś pokłócić, bo zaraz do tego dojdzie...
Nie jest też tak, że mówię mojej dziewczynie ciągle: nie krzycz. Mówiłem Jej w jaki sposób rozmawiać ze mną, w jaki sposób nawet rozmawiać z facetem, żeby go przekonać nawet do irracjonalnej sprawy - poprzez argumenty racjonalne. To naprawdę działa... Dziwne jest natomiast, że przeważnie argumenty najbardziej do nas trafiające, zostawiane są na koniec, kiedy już dziewczyna/kobieta wykrzyczy się doszczętnie.
Szczerze powiem, że nie rozumiem tego, krzyku mianowicie. Po co krzyczeć? Nie można powiedzieć tego samego spokojnie..?
Jednak: było - minęło. Ona wróciła do czasopisma, ja do książki. Oboje zapewne źli.
Mnie jednak naszła pewna myśl...
Znam jedno małżeństwo, dość dobrze nawet. Ludzi jednak nie zna się na wylot, zauważa się tylko ich cechy, momenty, w których my ich widzimy, rzeczy, które rzucają się w oczy, zarówno w podejściu do świata, otoczenia, do siebie nawzajem; rzucają pewien obraz, całokształt, który się odbiera w dany sposób.
Krótki więc opis: ona kobieta słabo wykształcona, jednak pyskata, jakby to powiedzieć; kłóci się o wszystko z każdym, o dana rzecz jej się nie podoba; idzie w zaparte dość często, nie przyjmując do siebie często żadnych argumentów. On - wojskowy emerytowany, człowiek spokojny; z zewnątrz można powiedzieć - ciamajda, jednak ja w nim widzę coś głębszego. Zresztą - nie to jest ważne.
Często między nimi dochodzi(ło) do scysji, w wyniku których ona, jakby to obrazowo powiedzieć, jebała go permanentnie. Krzyczała, wysuwała swoje bezpodstawne argumenty, wzorujące się na niewiedzy (przeważnie niestety kobiece argumenty wypływają z uczuć...), on natomiast nic nie robił. Siedział, słuchał, być może nawet i nie. Jeśli nie - nie wiem co wtedy robił. Takie sytuacje jednak się zdarzały.
Niektóre, najważniejsze dla mnie rzeczy odniosłem do naszej sytuacji... Dla nas, nieśmiertelnych nastolatków, liczy się tu i teraz; myślimy o dniu dzisiejszym, wybiegamy myślą na przyszłe miesiące, myslimy o pieniądzach... zastanawiamy się jak to będzie..?
I wychodzi... jakoś. To jakoś jednak nadchodzi powoli, niezauważenie, wkrada się w chmurolotne marzenia niczym mały wąż... niektóre rzeczy więc stają się normą... ludzie coraz mniej na nie zwracają uwagę, powszedniejąca monotonia zaczyna zalewać wszystko... nie chce się jej może zmieniać..? Bo po co? Było tak zawsze, więc i będzie, mogło być gorzej...
I wtedy zobaczyłem połowicznie w nich, przez pryzmat czasu, nas... starając się unikać błędów, które potrafiłem wypatrzeć u ludzi mi znanych, uderzyło mnie - czy to tak ma wyglądać...?
Wtedy, jak mała igiełka, sprawiła mi ból pewna myśl... skoro u nas jest tak, jak jest, może to nie jest to...? Skoro nie odpowiada nam coś w drugim człowieku, powinniśmy to zmienić? Wbrew jego woli...? Może żadnego człowieka nie powinno się zmieniać? Każdy powinien być sobą...? A może wręcz przeciwnie - należy zmieniać go, kształtować na obraz i podobieństwo swoje? Tresować i przyzwyczajać wbrew wczesniejszym upodobaniom, zapewniając mu tym samym szczęście, którego sam by nie osiągnął?
Właściwie to sam nie wiem jak powinno się postąpić. I być może, cała sprawa jest nad wyraz wyolbrzymiona; być może...
Podobno to kobiety na podstawie jednej rzeczy potrafią wywnioskować o rozkładzie związku...
25 maja 2006   Komentarze (5)
Chaos_angel | Blogi