• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 07 stycznia 2004


Bez tytułu

Źle się czuem, wróciem wczesniej do domu.

Patrzę przez okno. Kiedyś mialem takei napady, że przez godzinę przyglądalem się światu zza szkla. Tyle ludzi, szarej masy, tak nieswiadomej, tak szarej.. ze az szaro. Kazdy z nich nie wart nic, nawet tego, zeby nan spojrzec, kazdy z nich taki niezwykly, taki oryginalny w swej zwyklosci, ze az zapiera dech w piersiach. Czekam. Nie patrze a czekam. Ktos idzie. Jakas osoba, neiznana, nawet nie chcialbym jej teraz poznac, idzie nastepna. Po jej wygladzie wyrabiam sobie wrazenie. Czekam, nei na przypadkowa osobe. Czekam na Nia. Zle sie czulem. Dlaczego nie zaszla? Moze pomyslala, ze nei musi, moze nie ma czasu, to sie zdarza. ALe uczucie, to jakas zaleznosc, takze w poswieceniach. Jednak wiezi nie ma, nie ma uczucia, nie ma poswiecen. Koniec. Tylko smutek... smutek i zal. Podsycany "Love`s Divine". Teraz wiem co oznaczaja te slowa, kiedys byly abstrakcja, i znaczyly to samo. Teraz widze je dokladniej. Widze miedzy nimi roznice. Ilez odcieni uczuc moze rozroznic czlowiek? Az strach pomyslec.

Dlaczego mi sie nie udalo? Gdzie popelnilem blad? Moze w tym czasie, kiedy Ona "dawala mi odpowiedz" (prawde mowiac jeszcze nie dala...), powinienem cos robic, a nie biernei sie przygladac, czekac...? Ale tak, czy inaczej jezeli cos by moglo zaistniec,  wiedzialbym to juz wczesniej. Dlaczego nie potrafie tego zrobic? Dlaczego nei potrafie przyciagnac do siebie osoby, ktora kocham...?

Niedlugo urodziny. Osiemnaste. Dostane na nie krwawiace serce. I napewno dostane od Niej zyczenia. Ladne, milo zlozone, napewno ze wspomnieniem o tym, zeby mi sie ulozylo w milosci. BOje sie tych slow. Kiedy teraz probuje to sobie wyobrazic, oczy staja sie wilgotne od lez. Chyba nie chce takich zyczen.

Pierwsza prawdziwa milosc w moim zyciu. Jednak juz czesciowo wypaczona. Ale jest. Osobo przeze mnei kochana, nadal tam jestes, ale bronie sie, zaczynam sie bronic przed Toba. Zaczynam wymyslac rozne rzeczy, aby usmierzyc bol. I wreszcie to zrobie, ukoje sam siebie.

Skoro nei moge dawac szczescia bede je odbieral. Skoro nie moge dac zycia przy niej, zabiore podobne.

Myslalem wczesniej nad wojskiem, choc raczej jestem pacyfista. Tak czy inaczej to jest jedna z dwoch drog. Chce robic cos wielkiego - skoro zycia nie dam, odbiore je i to nie raz.

Patrze nadal przez okno. Idzie. Dziewczyna, nawet dwie. Nie widac twarzy jednej, ni drugiej, ale to nei jest potrzebne. Widze jedna z nich sercem. Widze jej rozesmiana buzie. Widze wlosy, widze sylwetke, czulosc i tro wszytko, czego nigdy nei zaznam. Placze. Przez dziewczyne, jakie to oklepane. Az do bolu. Az mi sie wierzyc nie chce. Zreszta nie pierwszy raz. Sylvester tez byl okupiony lzami, w samotnosci. Tylko ciemna noc, muzyka w tle, bawiacy sie ludzie, moje mysli, piwo i samotnosc. I lzy. Smutek i zal.

Chyba nie ma sensu walczyc. "Zaslugujesz na to, co najlepsze...", jakie to... irytujace.

Wisi nade mna miecz. Potezny miecz, widmo smierci starego mnie. Boje sie tej metamorfozy. Tej przemiany. Neich miast klingi opadnie na mnie Jej dlon i podniesie z gleby...

Juz nie chce cierpiec. Utopie wreszcie ten smutek, zabije. Nei wiem jak, ale jezeli juz zacznie do tego dochodzic, to juz nei bede ja. Moze to dobrze. Moze to lepiej sie tak nei angazowac z uczuciami.

Wlasnie, zaangazowanie. Wczesniej nei chcialem tego, bo balem sie skrzywdzenia. Nic to nie dalo, rozjebalo sie wszytko. Teraz nie potrafilem sie pohamowac. I jestem jeszcze bardziej krzywdzony. Warto bylo...? Bylo. O ja pierdole BYLO WARTO. Za to, ze moglem ja poznac, za to, ze na mnie patrzy, za to, ze sie smieje, ze jest dla innych, dla kazdego, procz mnie, za to, ze mnie krzywdzi, choc nie chce, za to, ze daje szczescie, za to, ze z nia nie bede, warto bylo przez to wszytko przejsc. Warto bylo spojrzec w te piwne oczka i... utopic sie w ich glebi... Sloneczko, nadal Cie kocham...

Boze, jezeli tam jestes, dlaczego robisz, by ludzie cierpieli?

07 stycznia 2004   Komentarze (1)
Chaos_angel | Blogi