• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 07 lutego 2004


Połowinki

Dokładnie. Dziś. Nie poszedłem. Dlaczego? Sam nie wiem. Z jednej strony nie chce mi się. Nie lubię po prostu takich zabaw, takich w sensie skazania na przymus tańczenia i nie robienia niczego innego. Zabawa bez alternatywy. Nie obchodzi mnie nawet co inni powiedzą. Mam to w dupie. Nie chce mi się... Ale wiem, że na imprezie będzie też ona. Po takim zawodzie myślałem, że... nie wiem co myślałem. Fakt, że się wydarzyło, odrzuciła mnie. Poszedłbym tam, zobaczył, że jest z "kolegą"... szlag mnie trafiał, jak widziałem, gdy qmpel z klasy ją przytula, jakbym zobaczył, jak z kimś tańczy, bawi się... jakbym zobaczył, jak ją ktoś całuje - po zabawie. Sam nie wiem co bym zrobił.

Niby chciałem jej szczęścia, chyba chcę, szczerze. Ale jak mogę tak myśleć, skoro już przed chwilą sobie zaprzeczyłem... Toksyczna miłość...? Cholera jasna, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie chcę powracać już myślą do niej. Za bardzo boli.

Jeszcze przed tym jak zachorowałem, pamiętam, jak zabrałem jej rękawiczkę. Kiedy byłem dzisu qmpla wyciągnąłem ją. Czerwona rękawiczka. Przyłożyłem ją do nosa. Znowu ten zapach, nie taki już silny, ale nadal przeze mnie doskonale wyczuwalny. Zapach bezdennej pustki, tęsknoty, złamanych uczuć, nadziei, mojej młodzieńczej miłości. Ktoś powiedział, że najlepszym na takie coś lekarstwem jest kolejna dziewczyna.

Z jednej strony chciałbym zapomnieć o Niej, z drugiej strony chciałbym pielęgnować w sobie dobre wspomnienie, pamięć o Niej, o uczuciu. W międzyczasie, kiedy byłem jeszcze niepewny tego, co do mnie czuje, moje uczucie się wymyło nieco ze swojej siły, osłabło, jakby wyblakło. Jednak było, nadal silnie wrośnięte w moje serce, jak krzew pnący się w górę silną zielenią rosło we mnie, dojrzewało w deszczu niepewności; było. Teraz widzę, jak krzew wypuszcza kwiaty, są tutaj, rosną, pomimo wszystko są, istnieją, te pąki czarnej róży. To ja dałem im życie, Ona je wyzwoliła z okowów nieistnienia, nadała im sens, są.

Sięgam pamięcią do zamgolnych nieco dni. Przypominam sobie zamazaną twarzyczkę, o której chcę zapomnieć; widzę... widzę... widzę jak kwiaty robią się na moment czerwone, krwistoczerwone, jak krew wprost z kochającego serca, które gotowe jest do poświęceń i wyrzeczeń, do bólu i cierpienia; chyba mi się tylko zdaje... są czarne.

Już nawet nie potrafię sobie Jej przypomnieć. Nie widziałem jej ponad tydzień. Nie potrafię sobie przypomnieć za co Ją kochałem... kocham? Dlaczego...? Zdawało mi się, że to uczucie przetrwa Ją, mnie, nas... Po dwóch tygodniach rana się zabliźnia? Niemożliwe. Uczucie się wypacza, staje się trujące. Zaczynam miast miłości czuć do niej coś innego. Aż boję się o tym myśleć. Wiem, że potrafię ranić. Nie chcę Jej ranić. Wiem, że jestem do tego zdolny, kurwa, nie chcę. Nie JĄ.

Świat stracił odcienie. Beznadziejna pora roku nawet mi nie pomaga tego zapomnieć.

W miejsce tej wielkiej, czarnej dziury miałoby powstać coś nowego? Jakieś nowe życie...? Jakie życie...? MIEJSCE do nowego życia... Miałoby powstać miejsce? Alternatywa ciekawa, ale nie mam w sobie tyle energii, żeby przezwyciężyć to w sobie.

Marnuję się. Ewidentnie. Zauważam to, nie pomagam sobie i to uczucie mi nie pomaga. Moje błędne koło się zamyka.

Zastanawiam się co by było, gdyby... mi się udało. Gdyby nam się udało...? Teraz, kiedy na to wszystko patrzę, na te problemy jakie niby widziałem... jak nas odbierze klasa...? Boże, śmiać mi się chce. Wyć mi się jak pies do księżyca, kiedy patrzę na to. Chyba jednak nie uda mi się przekonać o tym wszystkim.

Z całego mojego bólu widzę dwie, dziwne rzeczy. Rzeczy, które mnie bolą, które mnie naprawdę bolą, bolą dotkliwie, i to dlatego, że Ona je zrobiła świadomie. Pierwsze to to, że musiałem czekać tyle czasu, aż usłyszę "nie". Wchodziłem w swoim szaleństwie skierowanym do niej na wysokości, na wyżyny, na które nikt nie wszedł, zdobywałem nibosiężne góry, widziałem świat z wysokości, jak demoniczny stwór przykrywałem go swoim czarnym skrzydłem. Im wyżej wchodziłem tym większy miałem niepokój, że spadnę. Jednak dusiłem w sobie to; nie brałem pod uwagę, wóz, albo przewóz. Spadłem z bardzo wysoka, nigdy tak wysoko nie doszedłem. Przez NIĄ spadłem z tak wysoka. Boli, właśnie dlatego, że pozwoliła mi tak wysoko wejść.

Druga sprawa to to jej: "Pamiętaj, że trzymam to w tajemnicy". Kurwa, czuję się tak, jaby to był jakiś mały sekrecik między nami, tai, o którym nie warto mówić, niech sobie będzie. Jakby to był jakiś perfidny plan, z góry skazany na przegraną. Tylko najlepiej wszystko zdusić tak, aby wyjść obronną ręką z sytuacji. Abyś Kochanie mogła z tego wyjść, nie nadszarpując swojej reputacji. Może się tego po prostu wstydziłaś? Tego, że Cię pokochałem...? Może tego, że mnie odrzuciłaś...? Może tego, co powiedzą na to inni...? Żal mi...

07 lutego 2004   Komentarze (2)
Chaos_angel | Blogi