• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 01 marca 2004


Bez tytułu

I pierwszy dzień po feriach... Nie będę nic mówić, że od razu miała byc kartkówa z histy... jak zawsze przegadaliśmy faceta...

Pierwszy dzień po tym "wszyskim" co przeżywałem w ferie. Niedługo musiałem czekać, żeby spotkać się z Moniką. Już na pierwszym piętrze robiła coś z gazetką szkolną. Szedłem akurat z kumlpami... to jej wesołe "cześć", które jakoś zaczyna mnie denerwować. Jakby nie było w tym nic... takiego... osobistego. Takie zwykłe "cześć"... może to właśnie takie ma być...?

Popatrzyłem jakoś na to wszystko co siędokoła dzieje. Popatrzyłem i powiem jedną rzecz: rzygać mi się chce. Duszę się tymi wymiocinami. Patrzę na szkołę - ciągła robota. Akurat to nie jest źle, ale co potem? Won do systemu i się użeraj sam ze sobą. Popatrzyłem na znajomych, jakoś tak z boku, z dystansu. Rzygać mi się zachciało. Wszędzie obłuda... Jakaś fałszywość. Każdy gna za szczęściem, biegnie, jakby tylko to było w życiu, a jak już go dosięgnie, albo jak mu się zdaje, że dosięgnął, to chełpi siętym najbardziej jak się da, tylko chyba po to, żeby innym to pokazać. Może nawet nie cieszy się samym szczęściem, a znajduje uciechę w pokazaniu go innym... żałosne.

Zaczęło mnie nawet irytować coś tak błahego, jak wypowiadanie się ludzi na forach. Poczytałem niektóre wypowiedzi, zauważyłem na jakim poziomie stoją Ci ludzie, po prostu zwątpiłem. Nie wiem, czy przemawia przeze mnie jakiś egocentryzm, czy uwielbienie samego siebie, ale po prostu rzygać mi się zachciało.

Rozmawiałem wczoraj z kumplem na temat tego całego Tybetu. Wcześniej już z nim o tym rozmawiałem. Doszedł/doszliśmy do wniosku, że pojechanie tam i zostanie, to ucieczka - może od problemów, może od obowiązków. W każdym bądź razie jest to jakaś forma ucieczki. Każdy uciekłby tam przed swoimi demonami. Ja jednak uciekłbym, gdyż czuję, że nie należę do tego świata. Nie czuję się dobrze wśród tych ludzi, nie czuję się dobrze wśród tych schematów. Jestem chyba jak zardzewiała zębatka w dobrze naoliwionej maszynie. Do wymiany.

Myślałem o życiu w mojej społeczności. Terminem "mojej" określam miasto, w którym żyję. Nie jest to bynajmniej wioska, nie jest to też metropolia. Jednak wielu ludzi zna sekrety wielu. Nie ma tej upragnionej przeze mnie anonimowości. Jeżeli zrobię coś głupiego, to chcę, zeby to obeszło się echem mojego upadku, a nie głosami innych ludzi. Jeżeli pokarzę tyłek ludziom, to konsekwencją tego ma być tylko ten fakt, a nie dwudziestoletnioletnia gadanina otaczających mnie ludzi. Nie chce mi się mierzyć z ludźmi z otoczenia, to do niczego nie prowadzi. Bynajmniej nie prowadzi nigdzie mnie. Co z tego, że będę się z nimi użerać, że będę żyć w zgodzie, skoro na koniec tego wszystkiego i tak nawet nikt o mnie nie będzie pamiętać...? Może poza rodziną.

Po prostu tu nie pasuję. Zastanowiłem się i doszedłem do wniosku, że nie chcę teraz wyjechać. Nie chcę sobie zamknąć drogi, jeżeli coś by nie wyszło na mojej drodze do szczęścia. Najpierw wypadałoby skończyć studia jakieś... "jakieś"... właśnie, nawet nie wiem jakie. Skończenie studiów często wiąże się z pracą na danym kierunku, ja nie wiem co chciałbym w życiu robić. Może dlatego pojawił się we mnie jakiśczas temu ten pomysł wyjazdu...?

01 marca 2004   Komentarze (4)
Chaos_angel | Blogi