Stasa
Dzisiejsze nocne pół-życie wydało na świat, raczej do mojego umysłu sny. Dość dziwne, bo nieczęsto takowe zjawiska pojawiają się w mojej głowie. Choć jak to sobie dobrze przypominam, wczoraj też mi się coś śniło.. A raczej ktoś... Ktoś z tego blogowiska...
Dziś natomiast śniło mi sięcoś bez większego sensu, ale jakby trzymane pod kontrolą... rozmowa z ludźmi, dowiadywanie się nowych rzeczy.... nic, co mogłoby sprowokować mnie do myślenia, że to nie jest sen.
Najlepsze jednak przyszło potem.... Kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek i obudził mnie. Człowiek wtedy może znaleźć się w ciekawym stanie umysłu - jakby chciał spać, ale świadomość mu tego zabrania i znajduje się w swoistym zawieszeniu między znem, a jawą. Uzyskujue wtedy świadomość przypisaną "trzeźwemu" umysłowi i niesamowitą twóczość snów i niemalże asymilację z obrazami "widzianymi" i wytwarzanymi przz swoją świadomość. Coś niezwykłego...
I tak sobie właśnie leżałem jakiś czas... Widziałem dziewczynę. Kogoś podobnego do Moniki. Chciałem kogoś takiego zauważyć, zobaczyć... i zobaczyłem. Wyobraziłem sobie, jak "druga Monika" ma przewiązane włosy czerwoną w białe wzorki apaszką. I taka też była... nawet nie wiem czemu akurat taka. Chyba nie lubię, jak ma rozpięte włosy. Wolę, jak wybuchają swoją mnogością z jednego punktu z tyłu głowy, ograniczanego jakimś wiązaniem, czy to gumką, czy to czymś innym. I wyobraziłem sobie, jakby śniąc, że podchodzę do niej w jakimś pubie, nawet nie wiem jakim, klękam przed nią i pół-żartem, nie płoszącym jej i nie powodującym zbytniego śmiechu bądź podejrzeń o robienie sobie jaj, pytam, czy wyjdzie za mnie. Ofkoz odpowiedź pada nie, więc potem "spytałem" czy w zamian tego da się jutro gdzieś zaprosić i pozwoli lepiej się poznać... Potem w moje marzenia wdarł sięjakiśkolejny hałas, którego moja "stasa" nie mogła już wytrzymać i wszystko poszło w cholerę... Te wszystkie myśli...
I właśnie dlatego próbuję nie dopuszczać do takich sytuacji w realu. Chyba sięboję, naturalny strach przed krzywdą, dodatkowo podsycany niedawnoymi wydarzeniami, na stałe piętnującymi mnie. I dlaczego do cholery, kiedy wysłałem Monice dwa sygnałki o dość ciekawych godzinach, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi? Ech... nie ma to jak motto przewodnie ostatniego czasu... Trzeba się trzymać zimnych rzeczy i być zimnym jak one.