• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 06 maja 2004


"Kiedy z secrca płyną słowa, uderzają...

Moje dotychczasowe myślenie, raczej niedawno zatwierdzone przeze mnie sposoby myślenia i postrzegania dają widoczne rezultaty. Dobre, czy złe...? Tu już trudno powiedzieć. Każda rzecz ma dwie swoje strony; tak jak człowiek mieści w sobie dobro i zło, tak też wszystko inne co nas otacza ma w sobie dwa takie aspekty...

Mianowicie zmieniam swoje podejście do Moniki... ciągle i ciągle... Próbowałem jakoś ją w sobie obrzydzić, znaleźć coś, co mnie zniechęci do jej osoby... W sumie wyszło... W sumie znalazłem taką rzecz... jedną, a poważną i na tyle silną, by "wybić" ją sobie z głowy. I o dziwo nie trzeba było jej daleko szukać. Wszak w dziewczynie chyba idealnej ciężko znaleźć coś, co by nie odpowiadało. A jednak. Tą rzeczą stał się powód mojego cierpienia, czyli brak jej uczucia do mnie. Fakt, przekształcając "naszą" rzeczywistość, można bardzo wiele zdziałać. Kolejny mój "sukces".

Ostatnimi czasy totalnie ją ignoruję. Nie odpowiadam na uśmiechy, nie odwracam się, nie rozmawiam z nią. Wczoraj, na lekcji zaczęła mnie zaczepiać. Bierny. Totalnie bierny byłem na to. Na tyle obojętny, żeby się odczepiła. Dziś zaczęłiśmy rozmawiać, znaczy zaczęła się jakaś rozmowa, na mniej lub bardziej interesujący temat. Tak czy inaczej nasze myśli musiały się zbiedz na jednej rzeczy, na rozmowie. Nie stroniłem od tego. Ale też nie prowokowałem rozwoju konwersacji. Zresztą nigdy tego nei robię. Chyba nie jestem typem dobrego rozmówcy, nie lubię gadać po próżnicy. I to nie są puste słowa. Tak czy inaczej chwilkę porozmawialiśmy. I właśnie takie coś, coś, co jeszcze trzy miesiące temu by mnie wprawiło w ekstazę, teraz nie zrobiło w ogóle nic.

Kiedy skończyliśmy, ona dalej przepisywała jakieś notatki. Miałem opartą nogę o krzesło; przesunęła swoją nogę tak niefortunnie, że krzesło straciło swoją przyczepność i bezwiedną siłą między krzesłem a moją nogą ( :P ) odepchnąłem je mimowolnie prawie na pół klasy. Akurat lekcja byla "luźniejsza", każdy miał to głęboko, nauczycielka też. Ja też się nie przejąłem szczególnie. Popatrzyła wtedy na mnie. Nawet muszę powiedzieć poczułem ten wzrok na sobie. Poczułem i miałem go gdzieś. "Przepraszam" - wyrwało się z jej ust. Rzuciłem na nią swoje obojęne spojrzenie, przy czym mruknąłem coś pod nosem. "Mareczku, przepraszam" - powiedziała ponownie. Znowu spojrzałem na nią, teraz dłużej, chłodniej, bardziej bezpłciowo, jeszcze bardziej obojętnie, jakby nic takiego nie powiedziała. "Przeżyję..." - odparłem beznamiętnie. Poczułem jej smutek, zarówno w głowie, jak i w kolejnym spojrzeniu. Nie przejąłem się nim, wcale. Powiem nawet, że prowokowałem ten żal. Już przedwczorajszego dnia próbowałem po niej "jechać", może nie w klasycznym tego słowa znaczeniu, ale próbowałem jej jakoś delikatnie, niemalże niezauważalnie dogryźć, co nigdy wcześniej mi się nie zdażało.

Kiedy usłyszałem te jej powtórne dziękuję, kiedy odpowiedziałem jej tak, jakby była... no nieważne, jakbyza wiele nie znaczyła, przypomniało mi się jakby przez mgłę to,co przeszedłem. Tak, jak w filmie, kiedy mówią, że "życie przeleciało im przed oczami"... mialem coś w podobie. Poczułem w sobie żal, zmutek, może jakąś totalnie wypaczoną i zdeformowaną formę miłości, która kiedyś była, a którą sam musiałem zabić, żeby żyć. Przypomniały mi się czyjeś słowa, bodajże niejakiej Sylwii... Powiedziała do mnie kiedyś cośw stylu: "Oboje podeptaliśmy to, co miało szansę wyrosnąć"... nie wiem czemu akurat przypomniały mi się jej słowa. Tak czy inaczej przywołane zza zasłony czasu wspomnienia związane z Moniką spowodowały, że miałem ochotę się nad nią popastwić. Chyba nadal będęmiewać takie stany dopóty, dopóki nie powiem jej tego wszystkiego prosto w twarz. To się jednak nie stanie, a już napewno nie prędko, i jeśli już, to zapewne pod wpływem silnych emocji (albo alkoholu;) ). Jeśli wyleję na nią ten cały żal, może wtedy będę umiał żyć normalnie, żyć z jej przyjaźnią. Między mną a prawdą to nie chcę mieć do niej urazu. Tak czy inaczej boję się tego wszystkiego, boję się mozliwości takiego zdarzenia. Dlatego, że ona tak naprawdę nie poznała tego, co do niej czuję, sam też tego nie potrafiłbym jej wyznać. Może wydawać się, że pisząc tego bloga, bawiąc się słowami, "grając na harmoniki kręgach", móglbym jej powiedzieć to, co czuję. Jednak kiey dochodzi do zwykłej rozmowy, z natłoku myśli wychodzi jeden wielki chaos, który podsycany brakiem możliwości dopasowania odpowiednich słów daje w prostej linii niemozność wypowiedzenia się. Dlatego do takiej rzeczy musiałoby mnie zmusić albo jakieś silne przeżycie, albo zwyczajna, przysłowiowa "setka". Jednak przyzwyczajam się do myśli, że ten rozdział pozostanie "nie-do-końca-zamknięty".

Tak czy inaczej łatwiej mi się teraz żyje. I choć ciągle, aczkolwiek coraz żadziej, nachodzą mnie takie niesamowite "promienie zauroczenia", kiedy naraz odkrywam w niej znowu coś pięknego, to potrafię nad tymi stanami zapanować, zapanować i ujarzmić ich siłę. Mam nadzieję, że teraz, jeżeli będzie w niedługim czasie jakiś "raz", nie zaangażuję się w niego tak bardzo. Podobno kochać, to żyć, więc ja będe na razie wegetować.

Pozdrawiam.

06 maja 2004   Komentarze (11)
Chaos_angel | Blogi