Faint
Linkin Park, "Faint"... świat ponownie na kilka chwil jawi się tysiącami barw, czuć w powietrzu tysiące zapachów a w głowie tysiąc pozytywnych myśli... hail to LP.
Wczorajszy dzień... dość długi. Zaczęty jak zawsze - szkoła... A w szkole są ludzie...
I była jedna smutna dziewczyna... jedna dziewczyna, która się nie uśmiechała jak zawsze, która jak zawsze nie wtykała noska gdize nie trzeba, która natomiast siedziała pod klasą z uśmiechem skierowanym w ziemię, z nikim nie rozmawiała... Choć z jednej strony mnie to cieszyło, z drugiej nie mogłem na to patrzeć... wszak jakaś część mnie nadal chce jej szczęścia... Wysiliłem się i kucając obok niej zapytałem dlaczego jest taka smutna... Źle się czuję - usłyszałem. Na tym skończyłem moją troskliwą opiekę. Źle czy dobrze - to osądzi historia mojego formatu.
Po szkole nic... potem kimpel wpada... koniec końców wylądowałem w sklepie kupując 0.5 i zapoję. Poszliśmy po jeszcze innego qmpla. Razem wylądowaliśmy nad jeziorem, "qlturalnie" sącząc połówkę z gwinta:) Popiliśmy, pogadaliśmy... o różnych rzeczach.
Kiedy wróciłem na chate... no właśnie... usiadłem do kompa. Zacząłem rozmowę z koleżanką z klasy. Potem SMS... żebym wyjrzał przez okno...a że pokój jest na pierwszym piętrze, to bez problemu... Qmple z klasy, dwaj, żebym wyszedł na dwór i do baru mieliśmy iść... nie ma sprawy... po dwunastej a ja właśnie wróciłem z picia i dalej pić...? Nie dla mnie takie imprezy. Wróciłem znowu do rozmowy na gadu z qmpelą... właśnie, z qmpelą... myślałem, że rodzajem "ziomka".. choć podejrzewałem, żez nią można pogadać głębiej... A że oboje byliśmy po lekkich %, rozpoczęła się rozmowa, w której chyba w jednym momencie nie słyszałem pod swoim adresem tylu superlatywów co od niej. Aż mnie dziewczyna podbudowała psychicznie:) Miła rozmowa.. mamy to powtórzyć na bi(b)waku, jak będziemy razem pić. We shall see...
I ostatnie słowo na sobotę... wstałem prawie o 11, wyspałm się jak mało kiedy i jest git.
Pozdrawiam.