Ying-Yang
Wczoraj wszystko mnie wyprowadzalo z równowagi... a dziś aqrat nie..;) Everythin in the universe goes to harmony... and so angry becomes filled with hapinnes... and also in my case;)
Szybki skrót dnia: obudziłem się.. wczoraj miałem się spotkać z Natalee.. ofkoz nie wyszło, była sesja, też niezła.. Dziś jednak wstałem, wykąpałem się, przygotowałem do spotkania z Natalką... ofkoz okazało się, że jak mnie nie było przy kompie to Natalee pojechała nad wodę smażyć ciałko... Miała być koło trzeciej chyba... dostałem SMSa, że spotkamy się koło 17... ok, prawie w nerwach byłem gotowy na 17... ofkoz okazało się, że i tym razem musi iść do kościoła.. jak zawsze coś;) Poszła, nie chciałem iść.. dziwne to to w kościele na randkę.. (powtórka z rozrywki... czyjejś..). Kiedy wróciła okazało się (a jak!), że nie może wyjść z domoo, bo starzy nie wzięli kluczy od chaty i jest uziemiona aż nie wrócą.. ofkoz nie wiadomo o której...
Poszedłem wiec z bratem do sklepu.. qpił sobie szlugi, mieliśmy jeszcze na dwie tatry.. podczas oglądania 'kasi i tomka' komórka dzwoni: Natalee. Że to niby o której się spotykamy... ja delikatne wcięcie.. myślałem, że to dziś nie wypali.. przygotowany na stresowy następny dzień.. jednak nie.. dziś... ok, powiedziałem, że mogę... wyszło na to, że miałem być za 10 min gotowy. Wyrobiłem się, byłem przed czasem na umówionym miejscu... 'ale'..;)
Szedłem sobie spokojnie... idę w umówione miejsce.. patrzę, a tu na ławce siedzi jakaś kobieta... nadmienić należałoby, że wcześniej nie widziałem Natalki.. a raczej nie widziałem z bliska... moją jedyną szansę przepuściłem jak ostatni frajer.. nieważne, wróćmy do tematu... patrzę.. a tu siedzi kobieta.. ubrana w czerwoną bluzkę.. taką prawie a`la PRL... patrzę dalej.. czarne, imitujące eleganckie spodnie... i przypominam sobie literki na monitorze z jej okienka, że ona niby nie jest za ładna.. i myślę sobie automatycznie.. 'qrwa, w co ja się najlepszego wpakowałem?'... zwątpiłem przez moment.. no ale jak to samiec postanowiłem iść.. szedłem.. ofkoz nie w stronę 'tej kobity'.. idąc dalej zauważyłem jej 'delikatną nadwagę'.. kobita bankowo przewyższała mnie masą (qrwa słuchajcie, ważę teraz normalnie 65 kg, nigdy w życiu tyle nie ważyłem.. pewnie te ćwiczenia;) )... ale patrzę na twarz... to nie może wyć Natalee... nie szesnastoletnia Natalee, ta baba przecież leżała koło ryczacych czterdziestek, albo jeszcze dalej w wiekowej hierarchii, której nawet nie chciałem przypominać... swoją drogą przypominała mi rasowego buma spod monopolowego, kłócącego się o wino... skądś znałem jej twarz... nie tak urodziwą... Poszedłem dalej... usiadłem na ławeczce... czekam.. sygnał.. abonen czasowo niedostępny u koleżanki.. więc sygnał do brata dla zabicia nudów... po chwili słysżę kroki za sobą... jakieś klapkowaty dźwięk szurający i dośc, o dziwo, równe, betonowe podłoże Szkoły Podstawowej nr 1. Odwracam się - kątem oka widzę kogoś podchodzącego do mnie dziewczęcym wyraźnie tempem. Wstaję i od razu odwracam się... warto było. Czekać, przyjść... jak zawsze nadwaga, o której mówiła była WYRAŹNIE przesadzona.. wazyła może swoje 40 kg;) No dobra, nie znam sie na tym, ale raczej za wiele nie ważyła, jeśli nawet moje samcze, wzrokowcowe oko nic nie zauważyło... Buzia bardzo ładna... do niczego się nie mogłem przyczepić. Poszliśmy nad wodę.. niby to sięspotkać z dziewczyną, którą razem znaliśmy... o dziwo jej tam nie było, nie wiem, czy miaął tam być, czy nie, ale spacer się udał. Przełamałem z nią więcej 'lodów' niż z jakąkolwiek inną dziewczyną dotychczas... no, może Marta jest na pierwszym miejscu... ale to exces... Bardzo miły spacer w bardzo miłym towarzystwie.. i bardzo miły SMS o treści podobnej do: "wpadnij jutro do mnie, jak starzy pojadą nad jezioro to poszalejemy sobie". Męskie, szowinistyczne, egowate ego nie może przepuścić takiej szansy i możliwości... It`s time for vacations! The Real!