• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 15 września 2004


Po burzy zawsze przychodzi suonko:)

Nie pisałem jakiś czas.. nie miałem jak.

Oczywiście jak to u mnie, zwalila mi się całą prawie rodzina na kark. Nie tam, żebym ich nie lubił, czy coś, ale przyjechał do mnie znowu brat... ten, którego miałem przez sporą częśc wakacji u siebie. Do tego przyjechała jego mama, która teraz wyjeżdża do USA, no i ofkoz jego rodzona, a moja cioteczna, siostra. Jakby tego było mało, przyjechała jeszcze moja osobista siostra rodzona z Niemiec. A raczej przyjeciała. Normalnie z Niemiec. Czujecie? Qrna, szlachtaja naczelnaja;)

Jak na złość niedługo potem jak przyjechała rodzinka, dopadło mnie jakieś choróbsko. O dziwno po raz kolejny było to w takim momencie, kiedy byłem 'nieco' rozbity psychicznie... ich przyjazd zawsze wywala mi wszystko do góry nogami. Najgorsze było to, że nie mogłem się normalnie spotkać z Natalką... cala chata ludzi... zresztą, nie ma o czym mówić. Zamiast zapraszać Natalkę do siebie, spotkaliśmy się na podwórku... jednak szybko zamieniliśmy to na ciekawszą alternatywę - poszliśmy do niej oglądać jakiś film... chyba 'Final Fantasy: The spirit inside', czy jakoś tak...

Po dość udanym seansiku (nie wiem czemu wolę, kiedy odbywa się on u mnie), pocisnęliśmy w jedno miejsce, żeby dziewczę mogło sobie spokojnie zapalić. Kiedy tylko mielismy wychodzić z klatki, spotkaliśmy rodziców Natalki. Skończyło się na 'dobry wieczór' z mojej strony. Z ich też. osiedzieliśmy trochę na dworze... bylo dość chlodno, a oboje byliśmy podziębieni... zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej spotkałem jednak koleżankę z klasy. Pytała mnie wcześniej o informatory policealne... pogadałem więc z nią moment... Oczywiście gadka zeszła na inne tory... zaczęliśmy mówić o Monice. Nie ma co się zagłębiać w szczegóły - suma summarum wyszło na to, że koleżanka delikatnie 'pojechała' po Monice... Natalka chyba nie wie dokładnie co czułem do Moniki. Chyba jej o tym nie mówiłem... wspominałem oczywiście, że przed nią był ktoś, kogo kochałem, ale nie mówiłem kto to był. W międzyczasie mojej rozmowy z Majką, Natalka zaczęła bardziej odczuwać dyskomfort spowodowany późną porą i brakiem cieplejszej odzieży wierzchniej... przytuliłem ją. Nie chcę, żeby wyszło na to, że jestem egocentrykiem, czy coś w tym stylu, ale Majka chyba do mnie coś czuje... trudno... czas decydować się na konkretne kroki... Obojętność mnie zaczęła pożerać, walczmy z nią...

W szkole zauważyłem, że Monika była jakaś smutna... nie wiem z czego to wypływało... być może Majka, koleżanka, z którą rozmawiałem o niej, powiedziała jej to i owo o jej zachowaniu... byc może powiedziała jej o Natalce. Nie mam najmniejszego zamiaru w to wnikać... i odziwo jakaś część mnie, widząc Monikę smutną, cieszyła się. Nie żebym skakał pod sufit z satysfakcji, ale czułem jakiąś niewyjaśnioną radość.. może jej namiastki... nawet już nasze 'kontakty wzrokowe', które kiedyś mnie tak bardzo cieszyły, teraz są tylko wspomnieniem i procesem pozwalającym popatrzeć na tą samą, ale nie tak już piękną buzię...

Dziś rano wyjechała siostra do Niemiec... znaczy wyleciała:) Przyszedłem do domu... do SWOJEGO osobistego pokoju, który ona zawsze zajmuje, kiedy przyjeżdża... ten ogrom syfu jaki zostawiła po prostu mnie przeraził. Jestem w nim niejako mistrzem, ale ona przebija mnie bez problemu... to pewnie wynika z tego, że dziewczyna ma więcej pierduł do porozwalania.. np. macie w zanadrzu staniki (my nie), pierścionki (my nie), łańcuszki (my nie), i masa innych pudrów, toników, szminek, perfum, podpasek, tabletek i całego tego barachła... uporałem się z tym w mistrzowski sposób, na koniec ztarłem qrze, poodkurzałem. Jako wieniec laurowy, któy sam sobie wkładałem na głowę zapaliłem kadzidełko (w przeszłości spalano siarkę, żeby odgonić złe moce, nawiązujemy więc;))... This room is clear... Wreszcie u siebie...

I tegoż samego dnia, dziś, mój ulubiony ziom, KarX, miał urodzinki. Wczoraj jakoś żartowaliśmy o tym, że kupimy taką dużą czekoladę i ją opierdolimy na dużej przerwie. Nie skojarzyłem faktów, chociaż wcześniej, całkiem niedawno (chyba w weekend) rozmawialiśmy o tym, że KarX ma urodziny jakoś dziś.. ofkoz jak rasowy facet - zapomniałem. Dowiedziałem się o tym, a raczej sobie przypomniałem, kiedy na angolu zaczęliśmy śpiewać 'stolat'... z początku nawet nie wiedziałem dla kogo śpiewamy... skleiłem się dopiero, kiedy odwróciłem się i obadałem kto siedzi - KarX:)

Poszedłem do sklepu na długiej przerwie i kupiłem jej tą big-szokoladę. Fuxem złapałem na przerwie, jak już wychodziła ze szkoły. Złożyłem życzenia, dałem prezencik.

I tym miłym akcenem żegnamy się jeszcze milszym textem KarXa: 'Buziaki&Siuraki':)

15 września 2004   Komentarze (7)
Chaos_angel | Blogi