• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 01 stycznia 2005


1

Kiedy wróciłem z sylvestra widać po czasie notki... mniej więcej to się pokrywa...
Całkiem niezły wieczorek...
O umówionym czasie zaszła po mnie moja ekipa... z naszym aresenałem wesoło pomaszerowaliśmy do knajpy... było tam dośc dużo ludzi.. nie powiem, nie spodziewałem siętakich tłumów... ofkoz wiedziałem, że w przybliżeniu bedzie koło 80-90 osób, ale nie wiedziałem, że będzie to wyglądać właśnie tak...
O dziwo nie było tam Emilki... wiem, mówiłem, że to koniec z nią... może i koniec... moze sama fizyczność...
Jednak wracając do tematu... nie było jej... my już z Grzesiem narzuciliśmy niezłe tempo, żeby potem wyjść po papierosy imprezowe (bezskutecznie), i spotkaliśmy ją... z początku nie wiedziałem czy to ona... mówila coś, że będzie stawiać włosy do góry, poznałęm też czerwoną kurtkę... w tym momencie spojrzałem też na tego jej chłopaka... z początku wydał mi się jakiś taki... że bym do niego nie podszedl bez dobrej mowtywacji...
Potem impra się rozpręciła... on sięparę razy przeszedł po pubie... popatrzyłem na niego... wyglądał podobnie do mijego kumpla z wioski, z którym siedzę w szkole na matmie... nie, to wszystko jest dalekie od wiejskiej tężyzny i siły, od iście końskich rozmiarów. Ten kolega ma zapadniętą klatę, jest chudy i ma zwolnienie z WF`u... skojarzył mi się mniej więcej tak...
Na impressce czułem się calkiem nieźle.. bo choć taniec nie jest moim zywiołem, czułem się całkiem nieźle, kiedy prawie kazdy taniec, kiedy nie tańczyłem, byłem proszony przez tą, czy inną dziewczynę... calkiem miło...
Ze swojej strony również wysunąłem kilka propozycji... od większości dziewczyn udawało się wyprosić to, co się chciało.. tzn. taniec... Ofkoz kiedy Emilka siedziała sama, bez tego swojego chłopaka, próbowałem ją zaprosić.. Odmawiała. A więc odmowa. Przynajmniej to jest jasne.
W połowie impry, trochę po dwunastej, przeszedłem się z jedną z koleżanek na PZ(night;P)... zgubiła mniej więcej tam torebkę. Dość droga, plus zawartość... szkoda.. poszliśmy, poszukaliśmy... spotkalismy kilku wstawionych kolesi i służby porządkowa wraz z nimi...torebki nie znaleźliśmy... ciekawe, swoją droga, kto ją teraz ma...? Za to wracając zatrzyamlismy się na przystanku... porozmawialiśmy sobie nieco od serduszka...
W pewnym mmencie zapytała, czy nadal czuję do Moniki to, co czułem kiedyś... potwierdziłem... bez żadnych aluzji, dwuznaczności, całego teo syfu powiedziałą mi, że ten jej koleś... znaczy ten, który się jej podobał i podoba... wyskoczył do koleżanki z kissem z jęzorkiem...
Z jednej strony odezwala się we mnie część typu: -i dobrze, niech się skaleczy, niech się dowie jak to jest cierpieć...-... z drugiej strony żal mi się jej zrobiło... pomyślałem, że moze mógłbym ją jakoś obronić, ochronić... ale jak to ktoś mi powiedział... 'nikogo nie można zmusić do miłości'... ona wybrała swoją drogę..
Imprezka skończyła się dość późno.. przynajmniej jak na mnie... odprowadziłem 'tą' koleżankę, która przekazała mi te rewelacje... droga była długa, bo buty, które miała na sobie strasznie ją uciskały... probowaliśmy wszystkiego... wreszcie jakimś cudem, ku jej uciesze, doszliśmy do niej. Pożegnaliśmy się po uścisku i poszliśmy w swoje strony...
Wracałem powoli... początkowo powoli... w oddali zamajaczyli mi w oczach jacyś ludzie... myślałem, ze to tylko jacyś balowicze, myślałem, ze to tylko refleks światła rzocony z pobliskiej latarni, zbesztany przez moje rzęsy... niestety to byli żywi ludzie... Jak na złość - Monika z... no nie ważne... z -nim-...
Telefon zawsze był dobrym pretekstem, żeby czegoś nie mówić... żeby wmówić komuś niewerbalnie, że nie chce się z tą osobą rozmawiać. Już z oddali spostrzegłem, że to ona. I nie chciałem z nią rozmawiać. Nie patrzyłem na niego, kiedy przechodziłem obok... w sumie mam go głeboko w dupie. Patrzyłem na nią.. jak zawsze ładną... przeszedłem, rzucając niedbałe -hej-...
Latarnia, znajdująca się z mojego tyłu, doskonale rzuciła cień dwóch osób zatrzymujących się za mną... Monika powiedziała coś... zatrzymałem się... podeszła... popatrzyła na mnie... nic nie mówiłem.. zaczęła składać zwyczajne życzenia... wychyliłem się nieco... popatrzyłem na niego... nie miał w sobie nic -takiego-... zdziwiłem się.. normalny.
Porozmawialiśmy moment o tym wszystkim... o imprezie, o wieczorze... u kazdego było nieźle... -idź, bo czeka- , rzuciłem do niej... -to nie tak- powiedziała po chwili... -gdybym ja tego nie chciała, on by nie czekał- dorzuciła... rzeczywiście... może zrozumie swój błąd...? Każdy się na nich uczy...
-Dziękuje Ci za te wszystkie chwile wsparcia- dodała prawie na odchodnym... Spojrzałem na pomoczoną ziemię... nic tam nie było... podobnie jak te słowa nie ruszyły we mnie żadnej uczuciowej struny... teraz ona musiałaby się starać... oczywiście będę jej pomocny... ale miałem jej do zaoferowania o wiele, wiele więcej...
01 stycznia 2005   Dodaj komentarz
Chaos_angel | Blogi